Palący ból przeszył jej skronie. Był to efekt kilkugodzinnej pracy bez choćby chwili wytchnienia. Oczy mimowolnie jej się zamykały. Westchnęła tylko i ostatkami sił podniosła się z miękkiego łóżka. Półprzytomna poczłapała do kuchni. Zaparzyła ogromny dzban mocnej kawy, wzięła kubek i pewnym krokiem poszła do swojego pokoju. Naczynia odłożyła na nocy stolik po prawej stronie ogromnego łoża, a sama na nie opadła. Położyła sobie laptop na kolanach i wróciła do pracy.
Po niespełna dziesięciu minutach usłyszała dźwięk przychodzącego maila. Spojrzała na nadesłaną wiadomość. Była od Barry’ego. Serce zabiło jej szybciej, a oddech przyspieszył.
[Witam! Jak minęły ostatnie dni? ;) Chciałem napisać wcześniej, ale
niestety nie miałem tyle czasu ile bym chciał.]
Uśmiechnęła
się pod nosem. To pewnie ta praca pochłaniała jego czas wolny – pomyślała. Bez
wahania wystukała odpowiedź w klawisze.
[Cześć. Wszystko w porządku.]
Z
zapartym tchem czekała na odpowiedź. Nadeszła błyskawicznie.
[„W
porządku.” Tylko tyle?]
Przygryzła
dolną wargę. Usiadła wygodnie na łóżku i upiła duży łyk mocnej kawy.
[Praca, dom, praca… Nie ma o czym opowiadać.]
Czekała
na odpowiedź. Długo nie nadchodziła. Czyżby się przestraszył? Może on jest typem imprezowicza? Może co piątek
sypia z inną kobietą? Może nie jest zainteresowany znajomością z kimś jej
pokroju? Kiedy straciła już nadzieję, że kiedykolwiek odpisze, wiadomość
nadeszła.
Błyskawicznie
się wyprostowała i odczytała e-maila.
[W taki razie, przyszedł czas na to, byś spędziła trochę czasu ze mną.
;)
Sobota, 19:30.
Przyjadę po Ciebie. Podaj mi tylko adres.]
Sobota, 19:30.
Przyjadę po Ciebie. Podaj mi tylko adres.]
Och.
Co mogło mu chodzić po głowie? Mela przeczesała palcami długie, ciemne włosy.
Przełożyła je przez lewe ramie i przyłożyła dłoń do ust. Nie wiedziała, co mu
odpowiedzieć. Miała tyle niewiadomych w głowie. Iksów. Igreków. Dlaczego miałaby się zgadzać na to, by gdzieś
z nim wyjść? Przecież w ogóle go nie znała. Ale w jaki inny sposób miała go
poznać?
Ponownie zagryzła dolną wargę i ostrożnie zaczęła wystukiwać odpowiedź.
Ponownie zagryzła dolną wargę i ostrożnie zaczęła wystukiwać odpowiedź.
[Nie jestem pewna… ale zgoda.
Spotkajmy się na Starym Rynku. Pod ratuszem. :)]
Spotkajmy się na Starym Rynku. Pod ratuszem. :)]
Wstała
z łóżka i podeszła do okna. Była zdenerwowana. Czekała na odpowiedź. Dlaczego
tak długo nie odpisywał? Krążył po pokoju w te i we w tę. Zaczęła skubać lakier z paznokci.
W końcu diabelskie urządzenie wydobyło z siebie dźwięk. Podskoczyła. Podbiegłą
do komputera.
[Już nie mogę się doczekać. ;*]
Uśmiechnęła
się szeroko. Nie mogła w to uwierzyć. Umówiła się z chłopakiem. Pierwszy raz w
życiu umówiła się na randkę. Pierwszy raz w życiu odwzajemniała zainteresowanie
płci przeciwnej. Zamknęła komputer i rozanielona opadła na łóżko. Skrzyżowała
dłonie za głową i z niemądrym uśmiechem wpatrywała się w biały sufit.
~*~*~
Stanęła
przed ratuszem. Rynek tętnił życiem. Nie było na nim tak wielu ludzi jak
zazwyczaj, ale można było naliczyć sporo osób. Rozejrzała się dookoła. Nie było
go. Z cichym westchnieniem usiadła na schodkach pokaźnego budynku.
Bawiła się swoimi palcami wykrzywiając je na wszystkie strony. Denerwowała się i za nic w świecie nie potrafiła się uspokoić. Odliczała do dziesięciu, ale nic nie pomagało.
– Witam piękną panią – usłyszała jego aksamitny głos.
Podniosła głowę i zerwała się na równe nogi. Przyjrzała się mu. Miał jasny T-shirt i ciemną marynarkę, poprzecierane spodnie i trampki. Wyglądał oszałamiająco. A zapach jego perfum? Sprawiał, że kolana jej miękły.
Widział jak na nią działał. Wydawało mu się to zabawne. Chwycił jej dłoń i uniósł do ust. Złożył na niej powolny pocałunek. Ciało Meli przeszedł przyjemny dreszcz. Uśmiechnęła się lekko. Chciała ukryć zaróżowione policzki, ale włosy miała splecione w warkocz.
– Dokąd idziemy? – zapytała w końcu.
– Co ty na kolację, a potem jakieś tańce?
Wzruszyła ramionami.
Wyciągnął ku niej dłoń. Spojrzała na nią niepewnie, po czym podniosła wzrok na niego. Uśmiechał się. W jego oczach dostrzec można było to samo rozbawienie, co ostatnio. Przekręcił głowę, chcąc zachęcić ją do ujęcia dłoni. W końcu się przemogła. Chwyciła jego dłoń i pozwoliła się mu poprowadzić.
Stanęli w środku eleganckiej restauracji. Panował w niej półmrok, a małe stoliczki z ciemnego drewna, okryte były jasnymi obruskami. Na każdym z nich paliła się mała świeca, dodająca nastroju.
– Jak ci się podoba? – szepnął jej na ucho.
– Jest wspaniale – wychrypiała niemal niesłyszalnie, zatrzymując powietrze w płucach.
– Witam. Zapraszam państwa do stolika – przed dwójka wyrósł młody, rosły mężczyzna w białej koszuli, czarnych spodniach i muszce. Poprowadził ich do stolika na końcu sali, wręczył im kartę dań po czym odszedł.
Widząc ceny potraw Mela o mało co się nie zakrztusiła. Spojrzała na niego znad menu. Zdawał się być niewzruszony. Wzrok zatopiony miał w karcie. Odchrząknęła. Nie widziała, na co powinna się zdecydować. Jest przecież zwykłym robotnikiem, a tacy nie zarabiają przecież kokosów.
– Wybrałaś już coś? – zapytał.
– Hm… Chyba zdam się na ciebie – uśmiechnęła się niepewnie, odkładając kartę na bok.
– W porządku – uniósł prawy kącik ust. Gestem ręki przywołał kelnera . – Poprosimy dwa razy łososia i najlepsze białe wino, jakie państwo mają.
Oddali mężczyźnie karty i spojrzeli na siebie. Znów to palące spojrzenie. Znów ta intensywność. Mela zarumieniła się na myśl o tym, że chciałaby, aby jego subtelne usta, które aktualnie wygięte były w półuśmiechu, znów zetknęły się z jej skórą.
– Rumienisz się – zauważył.
O matko! Zrobiło jej się gorąco. Spuściła wzrok.
– Cieszę się, że przyjęłaś moje zaproszenie – szybko zmienił temat.
– Ja również. Dziękuję za zaproszenie. Nie spodziewałam się, że bierzesz mnie w takie miejsce. Włożyłabym coś innego – szepnęła pod nosem, wygładzając granatową zwiewną sukienkę.
– Jest w porządku – rzucił. – Wyglądasz pięknie – wyszczerzył się niemądrze i mrugnął do niej lewym okiem.
Znów oblała się purpurą. Spuściła wzrok na swoje dłonie, spoczywające na udach. Wzięła kilka szybkich wdechów i spojrzała na niego.
– Ty też wyglądasz całkiem przyzwoicie – chciała, by jej głos brzmiał pewnie, a może i nawet zalotnie?
– Starałem się – zawtórował jej.
Między nimi wyrósł kelner z ich daniami. Talerz był ogromny.
– Smacznego – usłyszała polski akcent Barry’ego.
– Smacznego.
Bawiła się swoimi palcami wykrzywiając je na wszystkie strony. Denerwowała się i za nic w świecie nie potrafiła się uspokoić. Odliczała do dziesięciu, ale nic nie pomagało.
– Witam piękną panią – usłyszała jego aksamitny głos.
Podniosła głowę i zerwała się na równe nogi. Przyjrzała się mu. Miał jasny T-shirt i ciemną marynarkę, poprzecierane spodnie i trampki. Wyglądał oszałamiająco. A zapach jego perfum? Sprawiał, że kolana jej miękły.
Widział jak na nią działał. Wydawało mu się to zabawne. Chwycił jej dłoń i uniósł do ust. Złożył na niej powolny pocałunek. Ciało Meli przeszedł przyjemny dreszcz. Uśmiechnęła się lekko. Chciała ukryć zaróżowione policzki, ale włosy miała splecione w warkocz.
– Dokąd idziemy? – zapytała w końcu.
– Co ty na kolację, a potem jakieś tańce?
Wzruszyła ramionami.
Wyciągnął ku niej dłoń. Spojrzała na nią niepewnie, po czym podniosła wzrok na niego. Uśmiechał się. W jego oczach dostrzec można było to samo rozbawienie, co ostatnio. Przekręcił głowę, chcąc zachęcić ją do ujęcia dłoni. W końcu się przemogła. Chwyciła jego dłoń i pozwoliła się mu poprowadzić.
Stanęli w środku eleganckiej restauracji. Panował w niej półmrok, a małe stoliczki z ciemnego drewna, okryte były jasnymi obruskami. Na każdym z nich paliła się mała świeca, dodająca nastroju.
– Jak ci się podoba? – szepnął jej na ucho.
– Jest wspaniale – wychrypiała niemal niesłyszalnie, zatrzymując powietrze w płucach.
– Witam. Zapraszam państwa do stolika – przed dwójka wyrósł młody, rosły mężczyzna w białej koszuli, czarnych spodniach i muszce. Poprowadził ich do stolika na końcu sali, wręczył im kartę dań po czym odszedł.
Widząc ceny potraw Mela o mało co się nie zakrztusiła. Spojrzała na niego znad menu. Zdawał się być niewzruszony. Wzrok zatopiony miał w karcie. Odchrząknęła. Nie widziała, na co powinna się zdecydować. Jest przecież zwykłym robotnikiem, a tacy nie zarabiają przecież kokosów.
– Wybrałaś już coś? – zapytał.
– Hm… Chyba zdam się na ciebie – uśmiechnęła się niepewnie, odkładając kartę na bok.
– W porządku – uniósł prawy kącik ust. Gestem ręki przywołał kelnera . – Poprosimy dwa razy łososia i najlepsze białe wino, jakie państwo mają.
Oddali mężczyźnie karty i spojrzeli na siebie. Znów to palące spojrzenie. Znów ta intensywność. Mela zarumieniła się na myśl o tym, że chciałaby, aby jego subtelne usta, które aktualnie wygięte były w półuśmiechu, znów zetknęły się z jej skórą.
– Rumienisz się – zauważył.
O matko! Zrobiło jej się gorąco. Spuściła wzrok.
– Cieszę się, że przyjęłaś moje zaproszenie – szybko zmienił temat.
– Ja również. Dziękuję za zaproszenie. Nie spodziewałam się, że bierzesz mnie w takie miejsce. Włożyłabym coś innego – szepnęła pod nosem, wygładzając granatową zwiewną sukienkę.
– Jest w porządku – rzucił. – Wyglądasz pięknie – wyszczerzył się niemądrze i mrugnął do niej lewym okiem.
Znów oblała się purpurą. Spuściła wzrok na swoje dłonie, spoczywające na udach. Wzięła kilka szybkich wdechów i spojrzała na niego.
– Ty też wyglądasz całkiem przyzwoicie – chciała, by jej głos brzmiał pewnie, a może i nawet zalotnie?
– Starałem się – zawtórował jej.
Między nimi wyrósł kelner z ich daniami. Talerz był ogromny.
– Smacznego – usłyszała polski akcent Barry’ego.
– Smacznego.
~*~*~
Siedzieli
w loży. Głośna muzyka dudniła im w uszach. Było gorąco. Tłum młodych ludzi
szalał na parkiecie. Oni sączyli kolorowe drinki. Odpoczywali po wyczerpującym
tańcu.
– I jak ci się podoba? – nachylił się do niej, by usłyszała każde słowo.
– W porządku – uśmiechnęła się.
– Jesteś bardzo małomówna.
– Przeszkadza ci to? – zapytała podpierając się na łokciu.
– Absolutnie. Lubię skomplikowane kobiety.
– Och, czyli uważasz, że wszystkie kobiety są mniej skomplikowane ode mnie? – zaśmiała się.
Stała się odważniejsza, śmielsza. Być może to przez ilość spożytego alkoholu. Wcześniej, podczas kolacji, wino, teraz drugi już drink. Mela nigdy nie miała mocnej głowy.
– Jesteś… inna. Wyjątkowa.
– Ilu kobietom już to mówiłeś?
– No, dobra. Kilku – uniósł ręce w geście poddania. – Ale teraz mówię to szczerze.
– Skoro wcześniej nie mówiłeś tego szczerze, to dlaczego teraz mam ci wierzyć? – spytała kokieteryjnie.
– Musisz mi zaufać – mruknął, a jego oddech odbił się od jej szyi, powodując przyjemny dreszcz na jej ciele.
Posłała mu szeroki uśmiech, pełen rozbawienia. Patrzyli na siebie przez chwilę. Ostrożnie penetrowała każdy centymetr jego twarzy. Oczy? Przeszyte były dziwnym blaskiem, którego nie potrafiła zidentyfikować. Policzki? Zaróżowione. Był to z pewnością efekt spożytego alkoholu. Usta? Jak zwykle wygięte w subtelnym uśmiechu. Całość? Och…
– Umiesz powiedzieć coś po polsku? – rzuciła.
– Tak, ale w takim towarzystwie nie wypada tego cytować – zaśmiał się.
– A masz jakieś ulubione słowo? – kontynuowała.
– Mam.
– Sprośne? Obraźliwe?
– Czy ja wiem? Używam go raczej w kontekście żartu- wzruszył ramionami.
Uniosła brew. Zaintrygował ją. Już po ich spotkaniu w kawiarni była pewna, że Barry jest humorystycznym mężczyzną, ale kawalarz? No! Zaczęło robi się ciekawie.
– Dalej? – zaśmiała się.
– Pajacu – uciął.
Spojrzała na niego z wybałuszonymi oczami. Zaniosła się śmiechem. Akcent z jakim wypowiedział to słowo, nadało mu uroku. Oparł się o siedzenie i patrzył na nią. Lustrował jej twarz. Oczy zaczęły błyszczeć. Były nieco przymknięte, a w ich kącikach zaczęły gromadzić się łzy. Usta wygięły się w szczerym uśmiechu. Jej twarz błyszczała w świetle klubowych lamp.
– Naprawdę? – otarła kąciki oczu.
– Tak. ale znacznie bardziej lubię je ze słowem głupi. Głupi pajacu.
Znowu zaczęła rechotać. Nie mógł się powstrzymać, przyłączył się do niej.
– Och, nie sądziłam, że kiedy usłyszę od ciebie coś w języku polskim. Twój akcent jest zabawny. Wybacz – próbowała się opanować.
– W porządku. Może… – zaczął niepewnie. Odepchnął się od oparcia kanapy i przysunął się do kobiety. – Może chciałabyś przyjść na mój mecz?
– Grasz? – uniosła brwi ze zdziwieniem.
No tak – pomyślał – przecież nie zrozumiała mojego żartu. Zaczął brnąć w to dalej.
– Mhm. Trochę – ugryzł się w język, żeby ponownie nie wybuchnąć śmiechem.
– Z wielką chęcią. Kiedy?
– W przyszłym tygodniu zaczynamy sezon.
– Och. Wspaniale. Gdzie mam się zjawić?
– Wiesz jak dojechać na INEA Stadion?
Spoważniała. Jej oczy nabrały wielkości pięciozłotówek. Szok malujący się na jej twarzy, bardzo go rozbawił, jednakże starał się być poważny.
– Mówisz poważnie? – powiedziała, kiedy otrząsnęła się ze zdziwienia.
–Tak.
– Przecież mówiłeś, że ko… o.
No tak. Kopie. Kopie piłkę. Raz tu, raz tam. Czasem coś większego wpadnie… Przypomniała sobie wszystkie słowa obcokrajowca.
Widząc jej reakcję zaniósł się śmiechem. Jeszcze nigdy nie widziała go w takim amoku. Nie potrafił wziąć oddechu. W jego oczach zabłyszczały łzy rozbawienia, tak jak u niej przed kilkoma minutami.
– To wcale nie jest śmieszne! – obruszyła się.
– Wcale – wydusił między spazmami śmiechu, chwytając się za brzuch, chciał spoważnieć, ale nie potrafił.
– Nie śmiej się. Może i mam ciemne włosy, ale naturę blondynki – dała mu kuksańca w bok.
Nagle spoważniał. Czyżby powiedziała coś nie tak. Może dość osobliwie odbierał dowcipy o blondynkach? W końcu sam miał włosy w takim odcieniu.
– W takim razie podeślę ci bilet, ale musisz dać mi swój adres – powiedział poważny.
Wstał i pociągnął ją za sobą na parkiet.
Była szczęśliwa, a na ustach rysował się szeroki uśmiech. Starała sobie wmówić, że to alkohol tak na nią działał, ale podświadomie wiedziała, że to on na nią tak działa. Jeszcze nigdy nie była na takiej randce. Na randce z takim mężczyzną. Obracana przez niego w dynamicznym tempie, zapomniała o sowim braku gracji i niezgrabności ruchów.
– I jak ci się podoba? – nachylił się do niej, by usłyszała każde słowo.
– W porządku – uśmiechnęła się.
– Jesteś bardzo małomówna.
– Przeszkadza ci to? – zapytała podpierając się na łokciu.
– Absolutnie. Lubię skomplikowane kobiety.
– Och, czyli uważasz, że wszystkie kobiety są mniej skomplikowane ode mnie? – zaśmiała się.
Stała się odważniejsza, śmielsza. Być może to przez ilość spożytego alkoholu. Wcześniej, podczas kolacji, wino, teraz drugi już drink. Mela nigdy nie miała mocnej głowy.
– Jesteś… inna. Wyjątkowa.
– Ilu kobietom już to mówiłeś?
– No, dobra. Kilku – uniósł ręce w geście poddania. – Ale teraz mówię to szczerze.
– Skoro wcześniej nie mówiłeś tego szczerze, to dlaczego teraz mam ci wierzyć? – spytała kokieteryjnie.
– Musisz mi zaufać – mruknął, a jego oddech odbił się od jej szyi, powodując przyjemny dreszcz na jej ciele.
Posłała mu szeroki uśmiech, pełen rozbawienia. Patrzyli na siebie przez chwilę. Ostrożnie penetrowała każdy centymetr jego twarzy. Oczy? Przeszyte były dziwnym blaskiem, którego nie potrafiła zidentyfikować. Policzki? Zaróżowione. Był to z pewnością efekt spożytego alkoholu. Usta? Jak zwykle wygięte w subtelnym uśmiechu. Całość? Och…
– Umiesz powiedzieć coś po polsku? – rzuciła.
– Tak, ale w takim towarzystwie nie wypada tego cytować – zaśmiał się.
– A masz jakieś ulubione słowo? – kontynuowała.
– Mam.
– Sprośne? Obraźliwe?
– Czy ja wiem? Używam go raczej w kontekście żartu- wzruszył ramionami.
Uniosła brew. Zaintrygował ją. Już po ich spotkaniu w kawiarni była pewna, że Barry jest humorystycznym mężczyzną, ale kawalarz? No! Zaczęło robi się ciekawie.
– Dalej? – zaśmiała się.
– Pajacu – uciął.
Spojrzała na niego z wybałuszonymi oczami. Zaniosła się śmiechem. Akcent z jakim wypowiedział to słowo, nadało mu uroku. Oparł się o siedzenie i patrzył na nią. Lustrował jej twarz. Oczy zaczęły błyszczeć. Były nieco przymknięte, a w ich kącikach zaczęły gromadzić się łzy. Usta wygięły się w szczerym uśmiechu. Jej twarz błyszczała w świetle klubowych lamp.
– Naprawdę? – otarła kąciki oczu.
– Tak. ale znacznie bardziej lubię je ze słowem głupi. Głupi pajacu.
Znowu zaczęła rechotać. Nie mógł się powstrzymać, przyłączył się do niej.
– Och, nie sądziłam, że kiedy usłyszę od ciebie coś w języku polskim. Twój akcent jest zabawny. Wybacz – próbowała się opanować.
– W porządku. Może… – zaczął niepewnie. Odepchnął się od oparcia kanapy i przysunął się do kobiety. – Może chciałabyś przyjść na mój mecz?
– Grasz? – uniosła brwi ze zdziwieniem.
No tak – pomyślał – przecież nie zrozumiała mojego żartu. Zaczął brnąć w to dalej.
– Mhm. Trochę – ugryzł się w język, żeby ponownie nie wybuchnąć śmiechem.
– Z wielką chęcią. Kiedy?
– W przyszłym tygodniu zaczynamy sezon.
– Och. Wspaniale. Gdzie mam się zjawić?
– Wiesz jak dojechać na INEA Stadion?
Spoważniała. Jej oczy nabrały wielkości pięciozłotówek. Szok malujący się na jej twarzy, bardzo go rozbawił, jednakże starał się być poważny.
– Mówisz poważnie? – powiedziała, kiedy otrząsnęła się ze zdziwienia.
–Tak.
– Przecież mówiłeś, że ko… o.
No tak. Kopie. Kopie piłkę. Raz tu, raz tam. Czasem coś większego wpadnie… Przypomniała sobie wszystkie słowa obcokrajowca.
Widząc jej reakcję zaniósł się śmiechem. Jeszcze nigdy nie widziała go w takim amoku. Nie potrafił wziąć oddechu. W jego oczach zabłyszczały łzy rozbawienia, tak jak u niej przed kilkoma minutami.
– To wcale nie jest śmieszne! – obruszyła się.
– Wcale – wydusił między spazmami śmiechu, chwytając się za brzuch, chciał spoważnieć, ale nie potrafił.
– Nie śmiej się. Może i mam ciemne włosy, ale naturę blondynki – dała mu kuksańca w bok.
Nagle spoważniał. Czyżby powiedziała coś nie tak. Może dość osobliwie odbierał dowcipy o blondynkach? W końcu sam miał włosy w takim odcieniu.
– W takim razie podeślę ci bilet, ale musisz dać mi swój adres – powiedział poważny.
Wstał i pociągnął ją za sobą na parkiet.
Była szczęśliwa, a na ustach rysował się szeroki uśmiech. Starała sobie wmówić, że to alkohol tak na nią działał, ale podświadomie wiedziała, że to on na nią tak działa. Jeszcze nigdy nie była na takiej randce. Na randce z takim mężczyzną. Obracana przez niego w dynamicznym tempie, zapomniała o sowim braku gracji i niezgrabności ruchów.
„Nie
myśl o szczęściu. Nie przyjdzie - nie zrobi zawodu;
przyjdzie - zrobi niespodziankę.”
___________________
Hej Kochane! ;*
Przybywam z misiem numer dwa.
Jak Wam się podoba?
Przybywam z misiem numer dwa.
Jak Wam się podoba?
Czekam na Wasze opinie! :)
Całuję!
Kolorowa Biel ❤
Kolorowa Biel ❤
Rozdział bardzo pozytywny, idealny na sobotni poranek (szkoda tylko, że spędzany w drodze do pracy) przy mocnej aromatyczne kawie (nie pijam kawy). Tak, tak - Barry pokazuje się nań z coraz to lepszej strony, a główna bohaterka odkryła na czym polega "kopanie". Swoją drogą bardzo udaną gra słów.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa, jak Barry będzie zachowywał się w swoim naturalnym środowisku.
Rozdział ładnie napisany, a z tego, co pamiętam, wkradly się dwie literówki.
Czekam na kolejny wpis i pozdrawiam,
Sophie Eve
lies-that-you-told-me.blogspot.com
Głupi pajacu.Hahaha z akcentem Barrego musiało to brzmieć bosko ^^.On jest taki szarmancki.W tym rozdziale nastąpił przełom. Mela poznała prace Barrego.Kopanie...Bardzo śmieszne nieporozumienie.Mela zachowuje się jeszcze nieufnie,ale co się dziwić. Zna go bardzo krótko. Może na tym meczu pozna kogoś jeszcze.I to wcale nie będzie taka miła osoba.Takie moje podejrzenia.
OdpowiedzUsuńRozdział boski.I znowu jakoś się go tak szybko przeczytało.Mis numer dwa jest idealny na rozpoczęcie dnia.
Czekam na następny. Weny I buźki :***
Kiedy Mela sobie uświadomiła, że ma do czynienia z piłkarzem, wybuchłam śmiechem. I jeszcze to 'głupi pajacu'. Nie, nie mogę. Musiałam xd Wręcz genialne!
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo, bardzo mi się podoba. To, jak Barry działa na Melę jest niesamowite. Sama chciałabym przeżyć kiedyś coś podobnego, no ale może nie z piłkarzem Lecha ;)
Nie dziwię się też jej, że miała wątpliwości co do podania mu swojego adresu. Barry nadal zachowuje się... hmm... podejrzanie? Jak rasowy podrywacz, który chce jedno, dostanie i ucieka. Ale wierzę, że to się zmieni. Albo że po prostu ma taką naturę :)
Z niecierpliwością czekam na następny, bo piszesz w zaskakująco magiczny i piękny sposób.
Pozdrawiam!
suenos
__________
you-make-up-a-half-of-the-whole-iker.blogspot.com + zapraszam na dwójkę
runaway-with-my-love.blogspot.com + zapraszam na dwójkę ;))
O matko hahahaha!
OdpowiedzUsuńUsłyszeć "Głupi pajacu" od Barry,ego...idealnie zakrztusiłam się wręcz przez mój śmiech
Albo to jak uświadomiła sobie Mela że Barry jest piłkarzem...perfecto 😂
Rozdział idealny,dziękuj za poprawienie humoru :*
Z niecierpliwością czekam na misia numer trzy ❤
Pozdrawiam :*
Hej, hej! :*
OdpowiedzUsuńRozdział genialny! Uśmiałam się też, poważnie, ale od początku... Pierwsza moja reakcja: Uff, Mela sprawdza e-maile. I tak bardzo super, że się umówili. Barry jest taki.. Szarmancki, uprzejmy, miły, kochany, nieprzewidywalny.. No i śmieszny! Wyobraziłam sobie to "głupi pajacu" z tym akcentem.. HAHAHA. Zabawne to jeszcze to nieporozumienie.. On kopie piłkę.. Ona myślała, że kopie rowy? :D Ciekawe co wyniknie z jej wizyty na meczu! Jestem bardzo ciekawa..
Czekam na następny, buziaki Kochana! :*
Znowu słodko się zrobiło :-) I nie mogę przestać się uśmiechać. To opowiadanie jest naprawdę pozytywne :-D Po prostu świetne!
OdpowiedzUsuńAż nie wiem co sensownego napisać.
Dlatego wolę oznajmić, że chcę więcej!
Do następnego!
Pozdrawiam
Barry to udany człowiek. :'D Każdemu potrafi poprawić humor. ;D Kiedy pierwszy raz usłyszałam w Turbokozaku, jak to dzielił się swoim ulubionym słowem po polsku, to w ogóle powalił mnie na łopatki. Dziś to wszystko wróciło i znów zaczęłam krztusić się ze śmiechu. Dziękuję!!! ♥ No, ale co? Melka chciała odpowiedzi? Chciała, to i ją dostała. Tak samo moment, w którym uświadomiła sobie, kim jest Barry- bezcenny ;D Cóż... Zawsze można myśleć, że taki mężczyzna jak Barry np. rowy kopie. Wolno by mi przecież było. :D
OdpowiedzUsuńAjajaj. pokochałam tę naszą parę! Oni są po prostu dla siebie stworzeni. Idealni. Na swój wymiar. ♥ Ich rozmowy są tak elektryzujące. ♥ Nie mogę się nadziwić nad tym, jak genialnie potrafiłaś ulokować wszystkie odczucia i możliwe uczucia bohaterów w kilku zdaniach. Wtedy, gdy Melkę przechodził przyjemny dreszcz, ja czułam to samo. Genialne! Genialne! ♥ Nie mogę się nadziwić...
Oderwałaś mnie od rzeczywistości tym rozdziałem. Wspaniały rozdział do czytania przed snem! ♥
Teraz pozostaje mi czekać. Czekać na ich kolejne spotkanie Melki i Barry'ego. Czekać na mecz, na który została zaproszona nasza główna bohaterka. Czekać na kolejną porcję tak cudownych przeżyć i odczuć, które raz po raz nam fundujesz, Kochanieńka. ;**
Koooocham! ♥
Do następnego! *.*
Widać, że randka się udała, a ''głupi pajacu'' kompletnie mnie zauroczyły. To było takie słodkie :D
OdpowiedzUsuńMela w końcu domyśliła się, że Barry jest piłkarzem. Brawa dla niej!
Czekam na nowość :)
Już jestem ♥
OdpowiedzUsuńBardzo sympatyczny rozdział, pozytywnie nastrajający na całą niedzielę :D
Tak sobie myślę... że dzięki tobie chyba jeszcze bardziej polubiłam Barry'ego :) Cóż, u ciebie jest tak uroczym facetem, że ciężko będzie go chyba znienawidzić.
Mela w końcu zorientowała się, czym zajmuje się Barry. Lepiej późno, niż później ;) Ale chyba pasują do siebie. Chyba, na pewno! Ja już po prostu wyobraziłam sobie ten łamany polski... W sumie, już się słyszało go w polskim wydaniu, ale, uwierz mi, nie mogłam ze śmiechu :D
Jestem strasznie ciekawa, co zafundujesz nam w kolejnych rozdziałach. Z pewnością warto na nie czekać ♥
Buziaki :**
Kocham! ♥
OdpowiedzUsuńTa randka to po prostu goal *-* Barry czaruje coraz bardziej z rozdziału na rozdział. Nie przepadam za nim na boisku, ale tutaj? Ideał!
Musiał mieć niezły ubaw z naszej biednej Meli. No cóż, zdarza się xD Przynajmniej jest pewny, że dziewczyna nie leci na jego pieniądze i sławę a to myślę, że jest bardzo ważne.
Czuć chemię! Czekam na więcej ♥
Już jestem :)
OdpowiedzUsuńRozdział genialny, naprawdę! :D ale chyba tyle razy się nie będę powtarzać, no bo Ty już to wiesz... ;)
No no no... Najpierw "spotkanie" ;)... Hmm... A co dalej? ;)
Randka po prostu idealna :))) Z tego chyba będzie coś więcej :D no może nie chyba, tylko na pewno ;)
I jak tu nie lubić Barry'ego? :)
No, ale co dalej? Już się nie mogę doczekać :)
Pozdrawiam i życzę weny :)
Buziaki ;*
uwielbiam to "głupi pajacu" XDD tylko może wolę je w wersji "gupi" (nieistotny szczegół) XDDDDDDDD
OdpowiedzUsuńuwielbiam takiego Barrego ♥
uwielbiam ten rozdział, jak każdy z resztą ♥
weny ♥
Miło, że ten rozdział już jest. Ostatni komentarz było długi, ale ten już chyba taki nie będzie. Większość tego co czuję ogólnie już ujęłam w nim. Dość chyba mówienia, że to wyjątkowa historia, bo to już na pewno wiesz. Kocham czytać twoje historię po prostu.
OdpowiedzUsuńOk , wracam do drugiego misia. Swoją drogą bardzo słodka nazwa, a Ja , żeby bardziej solidaryzować się z tym opowiadaniem puszczam sobie piosenkę „Happysad – Zanim pójdę” i powiem Ci, że jeszcze mocniej czekam na rozwinięcie akcji, ale o tym to może później.
Widać, że wszystko się rozwija. Znajomość pomiędzy tą dwójką nabiera tępa i to widać, ale to jest bardzo miłe. Mela jest typem typowo humanistycznym. Naiwna i delikatna. Mam nadzieje, że Barry nie zada Jej bólu. ! haha „głupi pajacu” ten tekst zrobił Mi dzień, a że Ja niestety byłam bardzo ale to bardzo do tyłu z filmikami oglądnęłam go ostatnio i po prostu miałam łzy od śmiechu. Kochany chłopak i widać, że w rzeczywistości bardzo zależy Mu na Debby, ale tutaj jakoś nie, więc Mi się to podoba. Wiem, jestem chamska no , ale wybaczcie Ona ma Go na co dzień, co nie? XD Tak w ogóle to jestem bardzo ciekawa jak zareaguje na takie spotkania swojego chłopaka za Jej plecami. Jedno powiem. Na pewno nie będzie szczęśliwa i nie będzie skakać pod sufit. Czekam z niecierpliwością na Jej reakcję jak i dalsze losy tej dwójki i chwilę, kiedy dołączy Tomek.
Pozdrawiam kochana i weny życzę ;*
Spóźniona, ale obecna :*
OdpowiedzUsuńTen żart z kopaniem to mistrzostwo ♥
Widać, że między nami bohaterami rodzi jakaś zażyłość :)
Rozdział wspaniały (poprzedni też). Czekam na kolejny.
Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny :*
'Głupi pajacu' wygrało ten rozdział, zdecydowanie. ^^
OdpowiedzUsuńMela nie skojarzyła poprzednio o jakie kopanie chodziło Barry'emu. Punkt dla niego, że ją uświadomił, a nie grał w jakąś durną grę pod tytułem 'pobawmy się w zwykłego człowieka'.
;)