piątek, 4 września 2015

Miś numer trzy

          Stanęła przed INEA Stadionem. Letni wiaterek rozwiewał jej ciemne, długie włosy. Delikatny uśmiech wkradł jej się na usta. To dziś. Dziś zobaczy go w akcji. Nigdy nie interesowała się piłką nożną, toteż nie znała jej zasad. Nie miała pojęcia czym jest spalony, kiedy strzela się rzuty wolne, a kiedy rożne. Wiedziała tylko tyle, że są dwie drużyny, a w każdej z nich jedenastu zawodników. Dwie bramki i jedna piłka. Wygrywa ten, kto zdobędzie więcej goli. Co w tym skomplikowanego?
          Przeszła przez bramki i z pomocą jednego ze stewardów skierowała się do sektora, który wskazany był na bilecie. Kiedy stanęła na jednej z czterech trybun zaparło jej dech w piersiach. Mnóstwo ludzi. Znaczna większość miała na sobie barwy poznańskiej drużyny. Zmieszała się, gdy zorientowała się, że ona nie ma nic w niebiesko-białych barwach.
         
Ponownie spojrzała na bilet. Odnalazła odpowiedni rząd i miejsce. Barry wysłał jej wejściówkę VIP. Czuła się nieswojo, kiedy opadła  na zimne krzesełko. Podświadomość zaczęła panikować. Uświadomiła sobie, że w ogóle tutaj nie pasuje. Zna tylko jednego zawodnika, nie wie nawet, kto jest trenerem zespołu… Wpakowała się w niezłe bagno. Chciała już podnieść się z miejsca i ruszyć do wyjścia, gdy spiker zaczął odczytywać skład gości. Kiedy przyszedł czas na wyjściową jedenastkę Lecha, wszyscy kibice wstali. Mężczyzna kolejno czytał wszystkie nazwiska. Wśród nich był on. Usłyszawszy jego nazwisko serce zatrzepotało jej mocniej. Chwilę później rozbrzmiał hymn, a następnie gwizdek sędziego obwieszczający rozpoczęcie spotkania.
          Kibice zaczęli dopingować. Ze skupieniem obserwowała grę zespołu raz po raz zerkając na trybunę najbardziej zagorzałych sympatyków, zwaną Kotłem. Starała się skupić i analizować każde podanie. Po pierwszej połowie liczącej czterdzieści pięć minut bez doliczonego czasu gry, wiedziała kiedy wykonuje się rzuty wolne, a kiedy rożne. Każde z nich wykonywał on.
          Schodząc do szatni wyszukał ją na trybunach. Uśmiechnął się szeroko i posłał jej „oczko”. Znowu to samo. Żołądek, w którym miotało się stado motyli, przyspieszony oddech, spocone dłonie, napięte ciało… Starała się uspokoić, ale za żadne skarby świata nie potrafiła.
          Weszła do zapełnionej toalety. Podeszła do pierwszej wolnej umywalki i zwilżyła sobie dłonie. Spojrzała w lustro. Zacisnęła pomalowane malinową szminką usta i wzięła głęboki oddech. Opanuj się – pomyślała – masz przed sobą jeszcze kolejne czterdzieści pięć minut, nie zachowuj się jak nastolatka.
          Zasiadła na niebieskim krzesełku i wbiła wzrok w rozgrzewających się na płycie boiska piłkarzy. Po chwili z szatni zaczęli wychodzić zawodnicy, a wcześniej rozgrzewający się chłopcy, błyskawicznie zniknęli z murawy.
          Rozpoczęła się druga połowa. Znacznie bardziej emocjonująca. Najpierw jeden strzał, później drugi, strata gola i ostatecznie zdobycie trzeciej bramki. Emocje, które wstrząsały stadionem były nie do opisania. Wrzaski zachwytu i krzyki dezaprobaty. Kiedy piłkarze obeszli płytę boiska dookoła, dziękując kibicom za doping on znowu wyszukiwał jej wzrokiem w tłumie. Kiedy ich spojrzenia się skrzyżowały ponownie się uśmiechnął. Wszedł wejściem dla pomocy medycznej, a kiedy był zaledwie kilkanaście metrów od niej, ktoś zagrodził mu drogę.
          Blondynka. Ta sama, którą widziała na lotnisku. Rzuciła mu się na szyję, a na jego ustach złożyła pełen namiętności pocałunek, który niestety odwzajemnił.
          Poczuła jak ściska ją w żołądku. Kolana zrobiły jej się miękkie, musiała włożyć wiele wysiłku w to, by nie upaść. Zrobiło jej się niedobrze. Chciała uciec.
          Dwójka wymieniła kilka zdań, a następnie kobieta ponownie go pocałowała i pospiesznie skierowała się do wyjścia. Barry odprowadził ją wzrokiem. Kiedy był pewny, że zniknęła w jednym z korytarzy spojrzał na nią. Poczuła ten palący wzrok. Zauważyła zmieszanie i zdezorientowanie w jego oczach. W tych niebieskich tęczówkach…
          Zrobił krok w jej stronę. Ona cofnęła się o dwa. Stadion był niemal pusty. Jego postać zaczęła się rozmazywać po wpływem gromadzących się łez. Wykonał pospieszny ruch i błyskawicznie znalazł się obok niej. Odwróciła się, ale nim zdążyła wykonać choćby krok poczuła jego dłonie na swoich ramionach.
– Mela – powiedział delikatnie.
– Zostaw mnie! – krzyknęła.
– Mela! – powtórzył zdecydowanie, pociągnął jej ramieniem, a ta w końcu się odwróciła.
– Czego chcesz?! Mam cię dość. Jak mogłeś? – jej wrzask zamieniał się w coraz cichszy szept. – Jej nie miało tutaj być…
– Kim ona jest? – przerwała mu.
          Nie odpowiedział. Wpatrywał się tylko w jej jasne tęczówki. W jego oczach można było dostrzec żal, smutek, rozpacz, wściekłość.
– Kim jest ta kobieta? – zapytała bardziej zdecydowana.
– Debbie… – jęknął i spojrzał na płytę boiska.
          Przestąpiła z nogi na nogę i wbiła w niego jeszcze bardziej intensywne spojrzenie. Niemal paliło jego skórę. Podniosłą brew i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej. Czekała.
– Moja narzeczona – wyszeptał w końcu, ponownie zerkając w oczy brunetki.
         
Zrobiło jej się słabo. Jak mogła być taka głupia. Jak mogła kontaktować się z tym mężczyzną. Jak mogła przyjąć jego zaproszenie na ten mecz? Jak mogła iść z nim na randkę? Hola! Hola! Czy to na pewno była randka? Czy w takiej sytuacji może tak nazwać spotkanie dwójki ludzi? No, właśnie. Przymknęła powieki i wzięła kilka oczyszczających wdechów.
– Nie. Chcę. Cię. znać. – wycedziła przez zaciśnięte zęby.
          Podniosłą głowę i po raz ostatni raz na niego spojrzała. Patrzyła na niego z pogardą i nienawiścią. Usta zacisnęła w wąską kreskę i pospiesznie odeszła.
          Niemal biegiem wpadła do pustej toalety. Zamknęła się w jednej z kabin, opadła na zimną posadzkę i zaczęła łkać. Starała się opanować, ale nic nie pomagało. Płakała rzewnymi łzami. Takimi, których nigdy wcześniej nie było jej dane doświadczyć. Co on z nią zrobił? Przecież znała go od niespełna kilku tygodni. Spotkali się tylko dwa razy. Czy to wystarczy, by do drugiej osoby poczuć coś więcej?
          Wzięła głęboki oddech i podniosła się do pozycji stojącej. Otworzyła drzwi kabiny i podeszła do umywalki. Miała nieco rozmazany tusz. Zwilżyła twarz wodą i zmyła ciemne smugi pod oczami. Spojrzała na swoje lustrzane odbicie. Była blada. Oczy miała zaczerwienione, a jej ciałem raz po raz wstrząsał szloch.
          Zamknęła drzwi i stanęła na dość dużym korytarzyku. Zerknęła na schody prowadzące na trybunę. Niepewnym krokiem podeszła do nich. Wspięła się na górę, a jej oczom ponownie ukazała się płyta boiska. Podeszła do wcześniej zajmowanego miejsca. Opadła na nie. Obrzuciła wzrokiem miejsce, przez które poczuła się jak nic nieznacząca zabawka, miejsce, gdzie cała jej nadzieja runęła jak domek z kart. Jeszcze chwilę temu była szczęśliwa. Wszystko w jednej chwili prysło.
          Usłyszała dźwięk wiadomości. Spojrzała na ekran telefonu. To on. Na widok pięciu literek, tworzących jego imię wybuchła płaczem. Schowała urządzenie do kieszeni i ukryła twarz w dłoniach. Przyłożyła drżącą dłoń do ust, by zdusić odgłos płaczu.
– Wszystko w porządku? – usłyszała.
          Mocno zacisnęła powieki, starając się uspokoić. Wzięła kolejny głęboki wdech. Otarła łzy i spojrzała na właściciela aksamitnego barytonu.
          Kilka metrów przed nią stał chłopak o zielonych oczach. Jego kości policzkowe były wyraźnie wyżłobione. Miał na sobie dresowe spodnie, T-shirt, który opinał się na idealnie wyrzeźbionej klatce piersiowej i niebieskie buty. Badał ją pełnym skupienia wzrokiem. Onieśmielił ją. 


__________________
Hej Kochane! :*
Nasz Barry trochę narozrabiała, co? :)
Jak Wam się podoba powyższy rozdział?
Czego mu brakuje? Co jest nie tak?
A może coś Wam się podoba? :))

Dzisiejszy misiaczek, troszkę niespodziewany, co? ^^
To taki urodzinowy miś, ponieważ Barry obchodzi dziś swoje dwudzieste szóste urodziny! :)
Wszystkiego najlepszego Barry!
Jak najwięcej goli oraz występów w podstawowym składzie, szczęścia, duuużooo zdrowia i jak najmniej kontuzji!





Piątek weekendu początek, piątek przy urodzinach, Barry będzie miał okazję do świętowania. ^^
Wy także - możecie oblać pierwszy tydzień szkoły! :D
(do niczego nie nakłaniam!!! xd)

A propos szkoły, Misiaki. Jak Wam się żyje z brakiem luzu i zadaniami domowymi? 

Całuję!
Kolorowa Biel

14 komentarzy:

  1. Było słodko, bardzo słodko i... się skończyło! Co ten Barry wyprawia? Po co robił Meli nadzieję, skoro ma narzeczoną?
    Ale bardziej zaintrygował mnie ten chłopak o zielonych oczach. Czyżby kolejna osoba chciała namieszać w życiu bohaterki? O rany! A ja myślałam, że to będzie takie lekkie, optymistyczne i słodkie opowiadanie. No cóż, rozczarowałam się. Nie martw się, to jest takie pozytywne rozczarowanie. Lepiej czyta się coś, co nie jest przewidywalne :-)
    Czekam na następny rozdział, a raczej na kolejnego misia ;-)
    Życzę weny!
    Buziak :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Melduję się i tutaj ❤
    Jakbym mogła opuścić rozdział w dniu urodzin naszego Barry'ego? :D Przyłączam się do życzeń! ❤
    Było pięknie, cudownie i... wszystko oczywiście musiało się skończyć... Szczerze? Jestem zła na pana Douglasa. Tak się nie postępuje! Doskonale wiedział, że takim zachowaniem zacznie robić Meli nadzieję na coś więcej. A przecież ma narzeczoną... Szkoda mi naszej bohaterki. Kurczę, myślałam, że chociaż tutaj będzie słodko i uroczo, ale jednak tak nie jest. Zaskakujesz kochana i to bardzo :)
    Hmm... zaintrygował mnie ostatni akapit ^^
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Czyżby mój Tomuś wkraczał do akcji ? XDD ♥♥♥♥
    Już skaczę z radości :D
    A Barry, cóż Barry... mógł pomyśleć zanim coś zrobi :C
    No ale... nie umiem myśleć o niczym innym niż o Kendim XDD
    Czekam na kolejny
    Buziaki :***

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakie to piękne było. Nawet wtedy kiedy opisywałaś te niemiłą jak dla Meli sytuację. Stawiam, że to Tomek (TAK ! w końcu !) pojawił się na koniec. Czekam na kolejny oraz zapraszam do siebie na nowość http://life-is-a-strugglee.blogspot.com/ :D

    Pozdrawiam KDM_bloger :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Obecna! :*

    No, no, no, Barry to taki Jacek (nawet wiek się zgada). Tak, ja wszędzie szukam Jacka :) Ale nie o tym rzecz...

    Ciekawi mnie, kim jest chłopak o zielonych oczach... No i w jaki sposób namiesza w życiu Meli.

    Przepraszam za beznadziejny komentarz, ale jestem bardzo zmęczona dzisiejszym dniem :(

    Czekam na nowego misia :)

    Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że już dodałaś kolejnego misia, ale cholera….Ja to tutaj chyba nigdy nie będę pierwsza no !
    Rozdział jest cudowny. Jak zawsze napisany bardzo przyjemnym tekstem, że po prostu nic tylko czytać. Sama chciałam kiedyś wybrać się na taki mecz, ale zawsze jest jakieś ale, jednak czekam na taki jeden dzień, w którym będę mogła robić co chcę. Mela widać, że coraz bardziej wkręca się w uczucie , które narodziło się między nią a Barrym, ale coś się dziwić, skoro ten facet nawet bez jakiegoś bliższego poznania potrafi oczarować (chyba doskonale wiesz o czym mówię). Dziewczyna mogła z bliska dostrzec piłkarską rywalizację i to jaką magię posiada ten sport, bo nie są jedynie dwie bramki i piłka. Dwie drużyny i sędziowie. W tym jest coś więcej.
    Ale nigdy nie ma do końca dobrze…
    Widok całującej się pary, bardzo zranił dziewczynę, a przed wszystkim uczucia, którym darzyła szkota, bo można powiedzieć, że na jakiś sposób się w Nim zakochała. Uczucie zazdrości jest tego idealnym dowodem. Nie jestem zdziwiona reakcją, ponieważ pewnie każda z dziewczyn nawet Ja zareagowała by podobnie. To na jakiś sposób oszustwo. Kłamstwo , które mocno rani.
    Ooo czyżby pojawił się Tomek? Pewnie tak ! On na pewno w jakiś sposób zatamuje rany na sercu, ale z jednej strony do myśli przychodzi Mi jeden cytat, ale czekam na twoje rozwiniecie historii. I to grzech zakończyć w tym miejscu !
    Ooo BARRY WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO! Chociaż i tak wiem, że tego nigdy nie przeczyta ani nic XD A w szkole jak w szkole, oczywiście , że się tęskni za luzem i późnym wstawaniem przynajmniej o kilka godzin ;/
    Pozdrawiam kochana i czekam na następny ! Buziaki i weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Niestety wczoraj nie miałam jak, ale przebywam dzisiaj :)
    A życzenia urodzinowe dla Barry'ego oczywiście były wczoraj ;)
    Ale rozdział jest fenomenalny... Ja nadal nie wiem, jak Ty to robisz... No podziwiam Cię, naprawdę...
    Barry narozrabiał... Co do tego nie na wątpliwości. Mela musiała się poczuć źle. No ale co będzie z nimi dalej?
    A co do ostatniego akapitu... Hmm... Zainteresował mnie jak nie wiem...
    Czekam na kolejnego misia ;)
    Pozdrawiam i dużo weny!
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Super rozdział na rozpoczęcie dnia.
    Narozrabiał nam Barry.Nie wiem co chciał przez to osiągnąć. Zabawić się uczuciami Meli i swojej narzeczonej...Nie wiem,ale nie lubię jak faceci grają na dwa fronty,bo to takie chamskie.
    Kim jest ten nieznajomy?Czyżby Tomek? Strzelam tak na ślepo, ale być może celnie.
    Zaczyna się dziać jeszcze więcej i jeszcze bardziej interesująco.
    Czekam na następny!
    Niebawem pojawię się u Stefana.
    Weny I powodzenia w nowej szkole :***

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej, hej! :) :*
    Rozdział sztos.
    Kurczę.. Zapowiadało się tak fajnie, a tu Barry taki.. taki.. no nie wiem.. niegrzeczny.. Biedna Mela, nie dziwi mnie jej reakcja. Granie na dwa fronty to jest dość płytkie.. Miało nie być jego narzeczonej na meczu, ale jednak się pojawiła i co? Gdyby rzeczywiście się nie zjawiła to co, Barry nadal "oszukiwałby" Melę? Och, Ci faceci... Chociaż przeczuwam, że on tak łatwo nie odpuści i będzie starał się naprawić to co zepsuł. Bleh. Ciekawi mnie ten zielonooki mężczyzna.

    Czekam na następny, buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Taki słodko-gorzki miś
    Jednak podoba mi się i to bardzo
    Barry what are you doing :o
    Ciekawi mnie ten mężczyzna:)
    Z niecierpliwością czekam na następny ❤
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Jestem! Jestem... spóźniona. Jej, wybacz mi, Kochana, proszę, ale jeszcze nawet tydzień do szkoły nie chodzę, a już nie wyrabiam kompletnie z niczym. ;/ Tu lektura, tu znowu kolejna rozprawka, tam znów kolejne i dodatkowe partie materiału z historii, a są też inne przedmioty. Zero czasu na cokolwiek. ;/ Dosłownie. ;/
    Ok, ale tutaj się już nie rozczulam. Przejdźmy do konkretów, czyli do następnego misiaczka. Trzeciego już z kolei, dodanego na specjalną okazję- urodziny naszego Barry'ego. Wszystkiegonajlepszego dla niego! Dołączam się również do Twoich życzeń. ;))
    Jednakże, tutaj Barry... ja... nie wiem, no. Nie mam pojęcia, jak to skomentować. Wiedziałam, że coś tutaj jest nie tak. Debbie ciągle siedziała mi w głowie już od samego prologu. Czekałam tylko na moment, kiedy się pojawi w opowiadaniu, rujnując to, co wyrosło pomiędzy Barry'm i Melką. Ich więź była piękna. Elektryzująca, pobudzająca zmysły, ewidentnie działali na siebie w niesamowicie mocny sposób. Oddziaływali na siebie, będąc nawet w oddali. Rzadko kiedy można spotkać się z czymś takim, zwłaszcza w opowiadaniach. Co ważne? Opisałaś to w taki sposób, że ja czytając ich rozmowy, czułam to wszystko na własnej skórze. A teraz co? Pojawiła się Debbie, Mela nie chce znać Barry'ego i ja jej się wcale nie dziwię. Znaki, które jej dawał, znaczyły, iż naprawdę jest nią zainteresowany, a tutaj na boku narzeczona. Nie mieści mi się to w głowie. Po co? Jaki cel miał w tym Szkot? Nie rozumiem, a może i nawet nie chcę zrozumieć... Teraz najbardziej martwię się o Melkę, której naprawdę jest mi szkoda. To, co musi teraz czuć, jest niewyobrażalnym bólem. :(
    Jednakże, pojawił się jeszcze ktoś nowy. Czy to Pan Kędziora? :) Czekałam niecierpliwie na pojawienie się jego w opowiadaniu, a nawet miałam się o niego upominać. :D I jest, Przyszedł w odpowiednim momencie, gdyż on teraz może się okazać cennym wsparciem dla Melci, jeśli oczywiście nie przejdzie obok nieszczęścia dziewczyny obojętnie. A nie przejdzie, prawda?
    Jeśli Mela i Kędi jakoś by się ze sobą zżyli, ciekawe, co powiedziałby na to Barry... I w ogóle, co on chce dalej robić? Wiele, wiele znaków zapytania. Kocham to! ♥
    Czekam niecierpliwie na następny! Mam nadzieję, że nie zjawię się tak późno, lecz szkoła naprawdę wykańcza tempem, który narzuciła już na samym początku... ;/
    Buźka. ;**
    Kocham! ♥

    OdpowiedzUsuń
  12. O NIE!! Tego to ja się nie spodziewałam po naszym idealnym bohaterze :D Sądziłam, że jest on taki kochany i czarujący, że nie mógłby oszukać Meli, a tu jednak! Jak mógł?! I to jeszcze na stadionie! No nie wiedział, że będzie ta..ta jego narzeczona, ale jednak! Pff! Na miejscu Meli już nie dałabym mu szansy.
    Czekam na nowość!

    PS. W takich miesiącach jak wrzesień cieszę się, że już pracuje :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Mela, zostaw Barry'ego i bierz się za zielonookiego! XD Mam słabość do zielonych oczu. Sama chciałabym takie mieć.
    Co nie zmienia faktu, że Barry okazał się niezłą świnią. Tylko dlaczego Mela nie zapytała o tę dziewczynę, którą już przecież spotkała na lotnisku?

    OdpowiedzUsuń
  14. Tego to się nie spodziewałam! Barry, jak????
    Bardzo się zawiodłam, chyba nawet bardziej niż bohaterka. Nie rozumiem jak mógł się z nią umawiać mając narzeczoną. Powinno mu być teraz wstyd. Bardzo wstyd.
    Ciekawa jestem kim jest posiadacz zielonych oczu z końcówki. Lecę nadrabiać dalej :*

    OdpowiedzUsuń