Cholera. No właśnie. Co ona tutaj robi? Uśmiechnęła się i spojrzała na swoje dłonie. Grała na czas. Jednakże Barry’ego nigdzie nie było. Miała nadzieję, że ją wybawi, niestety wszelki ślad po nim zaginął.
– To samo co ty – odpowiedziała.
– Znasz Darka?
Jezu, jaki on jest dociekliwy – pomyślała.
– Mhm. Znamy się od niedawna – powiedziała zgodnie z prawdą.
– Rozumiem – uśmiechnął się. – Dziś wyglądasz lepiej. Nie masz zaczerwienionych oczu i nie jesteś zasmarkana – zażartował.
Zaśmiała się. Jaki ten chłopak jest bezpośredni. Ale nie przeszkadza jej to. Wręcz przeciwnie. To nadaje mu takiej naturalności i szczerości.
– Tak – uniosła kąciki ust ku górze. – Uznam to za komplement.
– Napijesz się czegoś? – rzucił.
W tym samym momencie obok nich pojawił się Barry.
– To twój drink, Mela – podał jej szklankę.
– Dziękuję – odebrała od niego naczynie.
– Niestety, Darek sknera nie szarpnął się na nic lepszego niż wódka z colą – zaśmiał się. – O! Widzę, że już się znacie – rzucił, spoglądając na Tomka.
– Tak… – powiedział zdziwiony. – Wy też?
– Mhm – odparł blondyn pociągając łyk trunku.
Tomek wydawał się być zdezorientowany. Uniósł brwi do góry i wstał z krzesełka. Mela milczała.
– W takim razie, nie będę wam przeszkadzał – rzucił odchodząc.
– Baw się dobrze, Kędi – krzyknął za nim Douglas.
– Wzajemnie! – odkrzyknął i zniknął w tłumie.
– Skąd się znacie? – Barry usiadł na miejsce Tomka.
– Poznaliśmy się… na stadionie.
– Och – spojrzał na nią z lekko zaintrygowaną miną.
– Coś nie tak? – zapytała, widząc wyraz jego twarzy.
– Nie, nie. Wszystko gra – posłał jej swój szelmowski uśmiech.
Popatrzyli na siebie. Stuknął jej szklaneczkę swoją i przyłożył ją do ust. Zawtórowała mu. Milczeli tylko na siebie patrząc, raz po raz upijając większy lub mniejszy łyk drinka. Odpowiadało jej to. Uwielbiała patrzeć w jego oczy. Kiedy ich spojrzenia niemal przeniknęły siebie nawzajem, czyjś głos wyrwał ich z tego stanu. Odwrócili się w stronę nadawcy słów i ujrzeli wysokiego chłopaka, o szerokim uśmiechu.
– Witam serdecznie. Jak się państwo bawią? – zapytał po angielsku.
– Wspaniale – zaręczył Barry.
– W takim razie, porywam piękną panią do tańca, a pana zostawiam z resztką drinka, by mógł pan topić smutki, po utracie pięknej kobiety – powiedział płynnie.
Barry zaśmiał się. Skinął głową. Chłopak wyciągnął rękę w jej kierunku. Ujęła ją i zeszła z krzesła. Był bardzo wysoki. Między nimi była przepaść co najmniej jego głowy. Rozszerzyła szeroko oczy, a on widząc jej reakcję, zarechotał cicho.
Ruszyli na środek salonu. Kilka par tańczyło. Jednym wychodziło to lepiej innym gorzej. Ale w końcu jest piosenka mówiąca: „śpiewać każdy może, trochę lepiej lub trochę gorzej”, być może to odnosi się również do tańca.
– Jak piękna pani się nazywa? – zapytał.
Nadal używał języka angielskiego. Dlaczego? – pomyślała. No tak. Miała ochotę uderzyć się w czoło. Brawo blondynko – pomyślała. Siedziała z Barrym. Pewnie ten chłopak myśli, że nie jest Polką.
– Mela – odpowiedziała pospiesznie, widząc wyczekujący wyraz twarzy chłopaka.
– Polka? – upewnił się.
Z uśmiechem skinęła głową.
– No to zrobiłem z siebie idiotę – westchnął z udawanym przejęciem.
Zachichotała.
– Jan Bednarek – przedstawił się. – Bardzo mi miło.
– Mnie również.
Tańczyli chwilę w milczeniu. Jankowi wychodziło to niezwykle płynnie i dostojnie. Ona zaś w głowie liczyła kroki, by nie nadepnąć chłopakowi na stopę.
– Przyszłaś tutaj z Barrym? – zapytał w końcu nachylając się do jej ucha, by usłyszała każde słowo.
Jej oczy ponownie przybrały kształt pięciozłotówek. Zrobiło jej się gorąco. Co ma mu powiedzieć? Otworzyła usta, by dać jakąś zbywającą odpowiedź, ale nie dane jej było się odezwać, bo obok nich wyrósł Kędziora.
– Odbijamy – powiedział.
– Chyba żartujesz.
– Janek, chyba nie chcesz, żeby ktoś się o tym dowiedział? – rzucił żartobliwie Tomek.
– Niby kto?
– Na przykład twoja kobieta.
Bednarek już otwierał usta, by odpowiedzieć, ale klubowa czwórka mu przerwała.
– Tak. Mama też zalicza się do grona kobiet. Panu dziękujemy – chwycił moją dłoń, a Janek zanosząc się śmiechem, ukłonił się przed nią i zostawił ich samych.
Zarumieniła się. Spojrzała na niego spod rzęs. Uśmiechał się do niej. Ani mrugnął. Płynnie sunęli po dość małym parkiecie. On nie spuszczał z niej wzroku, bezustannie się uśmiechając.
– Mam coś na twarzy? – zapytała w końcu.
– Nie.
– To dlaczego tak mi się przyglądasz? Jeszcze z tym? – wyswobodziła dłoń z jego uścisku i wskazała palcem jego twarz.
– Z czym? – zapytał z przejęciem.
– Z tym głupkowatym wyrazem twarzy.
Zaśmiali się. Mhm. Chyba alkohol znów daje o sobie znać.
– Zastanawiałem się… skąd znasz Barry'ego?
Jezu Chryste, czemu oni się tak uwzięli? – pomyślała.
– Poznaliśmy się jakiś czas temu.
– Na tamtym meczu? – ciągnął dalej.
– Wcześniej – odpowiedziała wymijająco.
– To przez niego płakałaś?
Zatrzymała się. Puściła jego dłonie, a spojrzenie wbiła w jego twarz. Był poważny. Serce na chwilę jej stanęło, a potem zaczęło bić jak oszalałe.
– Co? Nie. Skądże! Dlaczego tak pomyślałeś? – starała się być opanowana.
– Przyszłaś z nim tutaj, więc…
– Skąd wiesz?
Kiwnął głową w prawo. Spojrzała w tamtym kierunku. Na obitej skórą kanapie siedział gospodarz i zaciekle rozmawiał o czym z kolegami. Wzięła głęboki oddech.
– Tak, przyszłam z nim. Przepraszam, ale muszę już iść – powiedziała pospiesznie, wymijając chłopaka.
Odnalazła Berry’ego. Siedział na tym samym stołku, co wcześniej. Sączył kolejną dawkę alkoholu.
– Przepraszam, ale ja już pójdę – rzuciła, chwytając torebkę.
Odwrócił się gwałtownie.
– Dlaczego? Coś się stało?
Była zdenerwowana. Miała dość dziwną minę, a jej twarz była blada. Przestąpiła z nogi na nogę, jakby się spieszyła.
– Rozbolała mnie głowa – warknęła.
– Odwiozę cię.
– Piłeś.
– Taksówką – uniósł telefon do góry.
– Dam sobie radę – była rozdrażniona.
– Hej, co jest? – chwycił ją za nadgarstek, kiedy chciała już odejść.
– Nic. Boli mnie tylko głowa – w jej oczach zaszkliły się łzy. – Przeżyję.
Wyrwała rękę z jego uścisku i szybkim krokiem skierowała się do przedpokoju. Otworzyła drzwi i zbiegła po schodach.
Otworzyła drzwi budynku, a wtedy owiał ją chłodny, wieczorny wietrzyk. Uniosła twarz do nieba. Chciała, żeby wiatr wywiał z jej głowy wszystkie kotłujące się w niej myśli.
Ustabilizowała oddech i ponowiła marsz. Szła wolno. Z nogi na nogę. Nie pokonała nawet dziesięciu metrów, a dobiegł ją czyjś głos. Wiedziała czyj to głos. Westchnęła.
Odwróciła się. Zobaczyła Tomka.
– Dokąd idziesz? – zapytał.
– Do domu.
– Impreza dopiero się zaczęła – wskazał na budynek.
– Tak, wiem. Nie najlepiej się czuję.
Przygryzła dolną wargę. Tomek pokiwał wolno głową. Nastała cisza. Ostatnio towarzyszyła jej znacznie częściej niż kiedyś. Dwudziestojednolatek pokonał dzielącą ich odległość.
– Czy to przez moje pytania?
Spojrzała na niego niepewnie i wymusiła uśmiech. Spuściła wzrok i wbiła go w ziemię.
– Przepraszam, nie chciałem cię spłoszyć.
– Nie spłoszyłeś. Naprawdę boli mnie głowa.
– Może cię odwiozę?
– Dam sobie radę – zapewniła.
– Okej, ale napisz mi od razu jak wrócisz do domu, dobrze?
Spojrzała na niego z wyrazem niedowierzania na twarzy. Potrząsnęła głową, jakby chciała wymazać z głowy myśli.
– Oczywiście.
~*~*~
Wchodząc
do wanny przypomniało jej się, że miała powiadomić Tomka, kiedy będzie w domu.
Spojrzała na ubrania leżące w kącie łazienki i uświadomiła sobie, że telefon i
notes ma w torebce. Przymknęła oczy i zanurzyła się głębiej w gorącej wodzie.
Wchodząc do przedpokoju poprawiła pasek szlafroka i chwyciła za torebkę. Wyjęła z niej telefon i notes. Przepisała z niego numer i zapisała w urządzeniu, a następnie wybierając nowy kontakt, napisała wiadomość.
Wchodząc do przedpokoju poprawiła pasek szlafroka i chwyciła za torebkę. Wyjęła z niej telefon i notes. Przepisała z niego numer i zapisała w urządzeniu, a następnie wybierając nowy kontakt, napisała wiadomość.
[Jestem już w domu. Wszystko OK. ;) Mela]
Położyła
się w łóżku. Znowu zaczęła myśleć. Jak miała się przedstawić znajomym Barry’ego?
Jak miała wytłumaczyć ich relacje? Sama tego nie rozumiała, a jak miała to
wyjaśnić innym? Poczuła słoną ciecz na ustach. Łzy. Ponownie.
Usłyszała dzwonek do drzwi. Spojrzała na zegarek. Za piętnaście dwunasta. Kto to może być? – pomyślała. Wtedy oczy otworzyły jej się szerzej. Może to on. Może to Barry!
Pobiegła do drzwi. Otworzyła je. Tak jak chciała, stał przed nią. Rzuciła mu się na szyję, zatapiając twarz między jego szyją, a barkiem. Poczuła jego zapach. Był onieśmielający. Obezwładniający. Chwycił ją mocniej i przyciągnął jeszcze bliżej.
Oderwali się od siebie. Patrzyli sobie głęboko w oczy. Uśmiechał się do niej. Otarł jej policzki. Zadrżała pod jego dotykiem. Objął ją lewym ramieniem i trzymając w objęciu, wszedł do mieszkania. Skierował się do jej sypialni. Chwycił ją na ręce i położył po lewej stronie przestronnego łoża. Okrył ją kołdrą, a następie wśliznął się obok. Pozwolił, by wtuliła się w jego tors. Nie wiedzieli nawet kiedy Morfeusz wpuścił ich do swojej krainy.
Usłyszała dzwonek do drzwi. Spojrzała na zegarek. Za piętnaście dwunasta. Kto to może być? – pomyślała. Wtedy oczy otworzyły jej się szerzej. Może to on. Może to Barry!
Pobiegła do drzwi. Otworzyła je. Tak jak chciała, stał przed nią. Rzuciła mu się na szyję, zatapiając twarz między jego szyją, a barkiem. Poczuła jego zapach. Był onieśmielający. Obezwładniający. Chwycił ją mocniej i przyciągnął jeszcze bliżej.
Oderwali się od siebie. Patrzyli sobie głęboko w oczy. Uśmiechał się do niej. Otarł jej policzki. Zadrżała pod jego dotykiem. Objął ją lewym ramieniem i trzymając w objęciu, wszedł do mieszkania. Skierował się do jej sypialni. Chwycił ją na ręce i położył po lewej stronie przestronnego łoża. Okrył ją kołdrą, a następie wśliznął się obok. Pozwolił, by wtuliła się w jego tors. Nie wiedzieli nawet kiedy Morfeusz wpuścił ich do swojej krainy.
„Może masz serce
całe ze szlachetnego szkła.
Może masz kogoś, a może właśnie kogoś Ci brak.”
Może masz kogoś, a może właśnie kogoś Ci brak.”
_______________________________
Hejka! :*
Tadam! :)
Miś numer sześć.
Jak Wam się podoba?
Co sądzicie o Janku? :)
Jestem ciekawa Waszej opinii. :)
Chciałabym także przedstawić zawodników, którzy są bohaterami pobocznymi tego opowiadania.
Hejka! :*
Tadam! :)
Miś numer sześć.
Jak Wam się podoba?
Co sądzicie o Janku? :)
Jestem ciekawa Waszej opinii. :)
Chciałabym także przedstawić zawodników, którzy są bohaterami pobocznymi tego opowiadania.
Jan Bednarek:
(partner do tańca Meli)
Darek Formella:
(gospodarz imprezy)
Jestem w tak potwornym nastroju, że w ogóle nie chciało mi się włączać laptopa i dodawać tego misia, ale nie chciałam Was zawieść. :)
Powód złego humoru?
Zamknięcie stadionu na mecz z Fiorentiną.
Moje marzenie o spotkaniu mojego autorytety - Kuby Błaszczykowskiego, legło w gruzach...
Całuję!
Kolorowa Biel ❤
Kolorowa Biel ❤