sobota, 12 września 2015

Miś numer cztery

          Patrzyła na niego spod rzęs. Zagryzła wargę i jak to miała w zwyczaju, bawiła się palcami. Chłopak przekręcił głowę, jeszcze baczniej przyglądając się postaci Meli.
– T… tak – jęknęła. – Przepraszam… ja… – chciała zebrać swoje myśli w spójną całość, ale znowu wybuchła płaczem.
– Hej, spokojnie – powiedział, zbliżając się o kilka kroków. – Coś się stało? Potrzebujesz pomocy?
         
Pokiwała przecząco głową. Chciała znaleźć się w sowim łóżku, zatopić się w ciepłej pościeli i nie wychodzić z niej już do końca życia. Łokcie wsparła na kolanach, a dłońmi objęła czoło. Skronie pulsowały jej bólem.
– Muszę się trochę uspokoić… Zaraz stąd pójdę – bełkotała.
          Nieznajomy nadal jej się przyglądał, opadając na krzesełko obok.
– Mogę tutaj jeszcze chwilę posiedzieć? – wyszeptała, spoglądając na jego sylwetkę.
– Jasne, nikt ci tego nie zabroni. No… bynajmniej dopóki ja tutaj jestem – uśmiechnął się żartobliwie.
          
Zdobyła się, by na niego zerknąć. Jego zabawny wyraz twarzy i słowa, które przed momentem wypowiedział, wywołały u niej uśmiech.
– A to dlaczego? – zapytała, prostując się.
– Bo to ja – wypiął pierś do przodu.
         
Uniosła brew do góry, przekrzywiając głowę, a subtelny uśmiech nie spełzał z jej twarzy.
– Ty?
– Tomek Kędziora – wyciągnął przed siebie dłoń.
          Kędziora… Kędziora… Kędziora! No tak! Piłkarz. Grał dzisiaj całe dziewięćdziesiąt minut.
– Mela Krawczyk – uścisnęła jego dłoń.
– To skrót od Melania? Amelia?
– Nie. Po prostu Mela.
– Hm… oryginalnie. Miło mi.
          Ponownie spojrzeli nie siebie i zapanowała chwila ciszy. Uśmiechali się do siebie. Mela zastanawiała się skąd on się tutaj wziął.
– No to może teraz zdradzisz mi dlaczego siedzisz tutaj taka zapłakana zupełnie sama? – odezwał się w końcu.
– To długa historia… – spoważniała.
– Mam czas – zapewnił.
– Nie jestem pewna, czy chcę o tym rozmawiać.
– W porządku. 
         
Znów zapadła cisza. Siedzieli obok siebie. Stykali się ramionami. Oboje wzrok utkwiony mieli w zielonej murawie boiska.
          Z głębokiego zamysłu wyrwał ich dźwięk jej telefonu. Wyjęła go z kieszeni i spojrzała na wyświetlacz. To znowu on. Nie miała siły, żeby odebrać. Nawet tego nie chciała. Okłamał ją. Wykorzystał jej naiwność. O czym miała z nim rozmawiać. O dacie ich ślubu? Ślubu jego i… Debbie? Przesunęła po ekranie palcem, kończąc połączenie.
– Może to coś ważnego, odbierz – polecił Tomek.
– Nie. To.. nic ważnego. Z pewnością nic ważnego – dodała, jakby chcąc przekonać samą siebie. – Wybacz, ale muszę już iść. Jest strasznie późno.
– Jasne, odwieźć cię? – zaproponował.
– Nie, dziękuję – uniosła kąciki ust w wymuszonym uśmiechu, podnosząc się z siedziska.
– Dasz sobie radę?
– Już od jakiegoś czasu jestem pełnoletnia – rzuciła z półuśmiechem.
– Jasne. Gdybyś jednak potrzebowała pomocy… Masz kartkę i długopis? – zapytał.
          Uniosła brwi do góry. Była zdziwiona jego zachowaniem. Skinęła głową i z małej torebeczki wyjęła notesik oraz długopis. Podała je chłopakowi. Pospiesznie otworzył notes na pierwszej lepszej stronie i naskrobał coś na niej. Zamknął go i spojrzał na nią.
– Gdybyś potrzebowała pomocy, zadzwoń – podał jej notes.
          Uśmiechnęła się rozbawiona jego zachowaniem. Chwyciła mały zeszycik i uniosła go na wysokość twarzy przechylając go do przodu i do tyłu.
– Dzięki – zagryzał dolną wargę. – Do zobaczenia – powiedziała.
– Mam nadzieję – zaśmiał się.
          Odeszła powolnie, nieco przytłoczona biegiem wydarzeń ostatnich kilkudziesięciu minut. Gdy przemierzała chodniki łzy zaczęły szczypać kąciki jej oczu. 


~*~*~

          Dzwonek do drzwi. Natarczywe pukanie. Naprzemienny dźwięk od kilku sekund. Spojrzała na godzinę. Siódma dwanaście. Kto przychodzi o tak nieludzkiej porze? – pomyślała.
         
Przetarła oczy. Podniosłą się do pozycji siedzącej i uświadomiła sobie że pulsujący ból głowy ustał. Zerknęła na sterty chusteczek, leżące na całym łóżku i dookoła niego. Przypomniała sobie o nieprzyjemnych przeżyciach ostatniego wieczora.
          Odrzuciła kołdrę na bok i wstała. Powolnym krokiem wyszła z sypialni. Skierowała się do drzwi. Z każdym krokiem hałas stawał się coraz głośniejszy. Doszedłszy do drzwi, przekręciła zamek, który zatrzeszczał. Bez namysłu otworzyła drzwi.
          Stał tam.
          Był  w szarej koszulce bez rękawków i krótkich spodenkach. Na torsie miał ślady potu. Stopy odziane miał w buty do biegania. Czyżby poranny jogging? – pomyślała.
          Uniosła brew, przestąpiła z nogi na nogę i chciała zamknąć drzwi, ale  jego ręką jej to uniemożliwiła. Spojrzała na jego zmartwioną twarz. Jego oczy nie miały tego blasku co zwykle. Był… smutne? Zagryzła dolną wargę i bez słowa wpatrywała się w niego.
– Musimy porozmawiać – powiedział stanowczo.
– Jestem w moim domu i nic nie muszę – upomniała go.
– Mela, bądźmy dorośli. Porozmawiajmy – jego ton złagodniał.
– Nie wiem czy chcę – westchnęła, spuszczając wzrok. 
– Mogę wejść? – głos miał potulny jak baranek.
          Przymknęła powieki. Ból głowy powrócił. Pokiwała przecząco głową. Spojrzała na niego i znów spuściła wzrok. Wiedziała, że robi źle, ale ostatecznie odstąpiła od drzwi, robiąc mu miejsce. Weszli do małego, przytulnego salonu.
– Czego chcesz?
– Rozmowy.
– Wiem. Jestem niemądra. Niczego mi nie obiecywałeś. Nie dawałeś jakichkolwiek nadziei. Pewnie miałeś mnie za kolejną dziewczynę, z którą możesz spędzić wieczór… a może i noc. Rozumiem. Jesteś piłkarzem. Trochę tu, trochę tam. Jakoś leci – zacytowała jego słowa.
– Nie, nie, nie. Nie odbieraj tego w ten sposób.
         
Zrobił krok w jej kierunku, ale ona natychmiast cofnęła się o dwa. Wiedział, że gwałtownymi gestami nic nie zdziała. Westchnął, przeczesał włosy palcami i odwrócił się do niej tyłem. Chodził po pomieszczeniu. Był zdenerwowany. Nie wiedział jak ubrać w słowa, to co chciał jej przekazać. Mela tylko go obserwowała. Patrzenie na jego zgrabne ruchy przysparzało jej ból. Nie chciała na niego patrzeć. Był tak cholernie przystojny.
– Debbie… – zaczął. – Ona miała być w Londynie. Miała mieć sesję – przystanął i spojrzał na nią. – Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie na lotnisku? – potaknęła. – Jechałem tam z nią, niestety ja po tygodniu musiałem wrócić, ona miała tam zostać do końca miesiąca. Wczoraj zrobiła mi niespodziankę. Przyjechała. Zdążyła na ostatnie piętnaście minut meczu. Gdybym wiedział, że tam będzie, że mnie pocałuje… nigdy bym cię nie zaprosił. Nie chciałem sprawiać ci bólu. 
         
Te słowa sprawiły, że kolejna tama puściła. Po jej policzkach zaczęły ściekać łzy. Jedna za drugą. Spływały po brodzie i spadały na ziemię. Kap. Kap. Kap. Widząc jej rozpacz powolnie podszedł do niej.
– Nie płacz. Nie płacz, proszę – powiedział stykając ich czoła.
– Nic jej nie powiem. Nie musisz się martwić. Nie będę wam także stawała na drodze do szczęścia. Uznajmy, że wczorajszego wieczoru nie było. Że tej kolacji nie było. Uznajmy, ze w ogóle się nie znamy! – jej głos stopniowo wzrastał, aż w końcu przerodził się w krzyk. 
– Nie. Nie chcę zapominać – powiedział, chwytając jej twarz w dłonie.
          Znów te niebieskie tęczówki. Miały ten sam kolor, co wówczas, gdy wpadli na siebie na lotnisku. Ten sam głęboki błękit… Ich kontakt wzrokowy był niemal namacalny. Dookoła niemal skrzyło się od nadmiaru skrajnych emocji.
– Nie chcę zapominać – powtórzył. – Jesteś wspaniałą kobietą. Odkąd cię spotkałem, myślałem tylko o tobie. Nawet tam w Londynie. Gdy tylko cię zobaczyłem urzekłaś mnie. Twoje spojrzenie było takie niewinne… Kiedy po moim powrocie zobaczyłem cię w tej kawiarni nie mogłem się powstrzymać. Podszedłem do ciebie. Nie czekałaś na nikogo, wtedy byłem pewny, że w twoim życiu niema nikogo innego. Gdyby był, twój chłopak, nigdy by cię nie opuszczał. Ja bym cię nie opuszczał. Chciałem twój numer. Chciałem spotkać się ponownie. Ty byłaś taka niedostępna… Błagam cię, nie zapominaj. Zaprosiłem cię na tę kolację, bo chciałem cię lepiej poznać. A tańce? Wcale nie chciałem cię upić i wykorzystać. Nie chciałem cię nawet pocałować. Wiesz dlaczego? – kiwnięciem głowy zaprzeczyła. – Bo nie chciałem cię spłoszyć. Chciałem, żeby to była wyjątkowa chwila. Poczułem do ciebie coś niewyobrażalnego Melu. Nigdy czegoś takiego nie czułem… Kiedy po meczu, Debbie wyrosła przede mną, byłem zaskoczony i przerażony. Rzuciła mi się na szyję, a ja nie wiedziałem, co mam zrobić. Kiedy tylko nasze usta się zetknęły, pomyślałem o tobie. Pomyślałem o tym, jak potwornie musisz się czuć i za jakiego drania musisz mnie uważać. Przeraziło mnie to. Szybko zbyłem Debbie, by móc jak najszybciej dostać się do ciebie… Jest mi cholerni przykro, Melu. Nie wiesz nawet jak bardzo. Ale nie. Nie chce zapominać. I nie chcę, żebyś i ty zapominała.
          Kiedy zamilkł spod jej powiek ponownie wylały się łzy. Nie potrafiła ich opanować. A może po prostu nie chciała? Patrzyli na siebie. Ich spojrzenia były smutne, ale jego oczy były przepełnione także nadzieją. Nadzieją na co?
          Kciukami otarł jej łzy z policzków. Zaczął pokonywać dzielące ich centymetry. Zatrzymał się kilka milimetrów przed jej ustami, jakby czekał na jej pozwolenie. Ani drgnęła. Kiedy chciał się wycofać, ona przybliżyła swoje wargi i złączyła je w pocałunku. Był to pocałunek delikatny, subtelny, jednakże z każdą sekundą stawał się bardziej zachłanny i namiętny. Ich języki badały wnętrza ust. Tańczyły wspólny taniec namiętności.
          Gdy oderwali się od siebie, nadal utrzymywali kontakt wzrokowy. Oddychali głęboko. Czuła się wyjątkowo. Jak nigdy wcześniej. Właśnie przeżyła pierwszy pocałunek. I to nie byle jaki pocałunek. Pocałunek z nie byle kim.
          Znów ta cisza. Znów tylko odgłos ich przyspieszonych oddechów. Tylko ich spojrzenia. Tylko oni dwoje. 
 
I tak mi wstyd, zgubiłem rytm,
Tak jakby werbel grał pod włos.
Zrobiłem źle i zwijam się w kłębek.”

___________________________________
Witam serdecznie drogie Panie! :*
Jak Wam się podoba powyższy rozdział? :)
Co jest w nim nie tak? Co powinnam poprawić?
A może coś Wam się podoba?
Jestem spragniona Waszych opinii. 

Co sądzicie o Tomku?
Czy Mela dobrze zrobiła ponownie wpuszczając do swojego życia Barry'ego? :) 

W zakładce "bohaterowie" pojawiła się postać Debbie, gdyby ktoś chciał się z nią zapoznać. ;)

Całuję!
Kolorowa Biel

14 komentarzy:

  1. jestem i nadrabiam :D
    jest i Tomasz *_________* mi tam do szcześcia więcej nie potrzeba :D XDDD
    nie wiem co myśleć o Barrym, to brzmi tak przekonywująco, ale nie jestem pewna, czy na pewno będzie w stanie zostawić Debbie. a jak Barry stchórzy to ma Tomasza :P
    świetny rozdział :D
    weny ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem :)
    Kolejne dzieło ;) jak miło się czytało :D
    Jest Tomek... Hm... Ciekawe co z nim dalej...
    No ale jest też i Barry... Ciekawe co tam dalej krąży im wszystkim po głowie. Słowa Barry'ego były bardzo przekonujące.
    Mela chyba wie co robi. To co będzie, to jej decyzja :)
    No w sumie, jestem ciekawa co dalej będzie z Tomkiem...
    Czekam na kolejny :)
    Pozdrawiam!
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem trochę zagubiona...Nie rozumiem Barrego.Skoro ma narzeczoną a w Meli zauważył coś niezwykłego,chciał ją widzieć,spotkać,porozmawiać,ale nie spłoszyc i wykorzystać to co?
    Rozumiem nie chciał być natarczywy i od razu ją zaciągnąc do łóżka i na boku zdradzac Debbie,ale teraz to się prawie stało.
    Zżyłam się z główną bohaterką,ale trzeba tez zrozumiec Debbie...Nie wiem co to za jedna.Może tez niezłe ziółko,ale ja na jej miejscu nie chciałabym aby mój narzeczony mnie zdradzał.Skoro Barry nie był szczęsliwy z przyjazdu swojej narzeczonej (a powinien) to po co to kontynuować?
    No ale z drugiej strony to za szybko...na jakiekolwiek duże decyzje.Matko nie wiem...i jeszcze Tomek.Namieszałas mi w głowie.Pozytywnie zamiesałaś...
    Z niecierpliwieniem czekam na następny.Weny i buźki :***

    OdpowiedzUsuń
  4. Heej, hej, dotarłam i tu! :D :*
    Poważnie, dzięki Tobie chyba zaczynam lubić pilkę nożną. ;xx Rozdział wspaniały, ale to już widadomo.
    I tak teraz no nie wiem. Tomek, Barry. Barry, Tomek.. i Mela. Och.
    Czy dziewczyna skorzysta z numeru podanego przez Tomka? Tak się zastanawiam. Czy on odegra jakąś ważną rolę w jej życiu...
    Rany boskie, a to wyznanie Barry'ego. Myślałam, że sama się popłaczę. xD chociaż nadal uważam go za dupka! Dwie kobiety na raz... Uhm.
    Sama nie wiem czy Mela dobrze zrobiła wpuszczając go w swoje życie ponownie. Skoro zdecydował się na takie wyznanie to moze wyrzuci Debbie ze swojego życia i na jej miejscu pojawi się Melka? Mam dziwne przeczucie, ze Debbie coś zrobi.. jak się dowie.
    Czekam na kolejny!
    Buziaczki! :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Melduję się i tutaj ♥
    Rozdział po prostu świetny, co tu dużo mówić :)
    Tomek jaki pewny siebie, no proszę :D Jestem ciekawa, czy w jakiś sposób zamiesza w życiu Meli, tak mocno, jak zrobił to Barry.
    Ich rozmowa daje trochę do myślenia. Widać, że strasznie się przejął tym, co zrobił, ale mógł przecież po ludzku powiedzieć Meli, że ma narzeczoną, a nie robić, jej nadzieję. Szczerze? Nie wiem, czy Mela postąpiła dobrze, że ponownie wpuściła go do swojego życia. Czas pokaże, chociaż, jak to mówi powiedzenie, dwa razy do tej samej rzeki się nie wchodzi...
    No i Debbie. Nie wiem, dlaczego, ale mam złe przeczucia, że może się okazać tutaj bardzo nieobliczalną postacią.
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  6. Od razu mówię że boję się Debbie!
    To co Barry powiedział Meli,mam nadzieję że nie rzucał słów na wiatr bo to jest zbyt piękne żeby było kłamstwem
    a co do twojego pytania...jestem pomiędzy tak naprawdę,z jednej strony dobrze a jednej źle.W końcu ranią tym jakoś Debbie
    Kochana rozdział Ci wyszedł boski,istnie niebiański w czytaniu <3
    Z niecierpliwością czekam na kolejnego misia
    Pozdrawiam i życzę dużo weny :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Obecna! :*

    W życiu bym nie zgadła, że nieznajomym okazał się Tomek Kędziora :) Wiesz, że słabo orientuję się piłkarzami Kolejorza. Wstyd się przyznać, ale taka prawda :)

    Czyżby Barry zauroczył się naszą Melą? :)

    Czekam na nowego misia :)

    Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Hoho.. To znów się dzieje!
    Jednak nie jestem pewna czy Mela dobrze zrobiła. Barry rzuca tylko słowa na wiatr.. Mówi, że ma narzeczoną i miała być w Londynie, a Mela to co? Jakieś zastępstwo? Nieładnie, bardzo nieładnie.
    Czekam na nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Przyznaję szczerze, że nie wiem co napisać....
    Rozdział oczywiście świetny i w ogóle nic, tylko się zachwycać:-)
    Natomiast nie podoba mi się, że Mela tak po prostu wybaczyła Barry'emu. Przecież nawet nie wspomniał o tym, ze zamierza się rozstać z Debbie, czy... Sama już nie wiem. Mela chyba jest nim tak zafascynowana, że nic jej nie przeszkadza.
    A co do Tomka... Uroczy był ten fragment z nim:-) Mam nadzieję, że on będzie bardzo pozytywną postacią w tym opowiadaniu. Ja już go tak sobie wyobrażam :-)
    Do następnego!

    OdpowiedzUsuń
  10. Jestem teraz tutaj. :) Rozdział, który oczywiście przeczytałam już w dniu premiery, ale oczywiście zero czasu na jakiekolwiek komentowanie... Kolejny raz przepraszam. ;* :(
    Szczerze, to zamurowało mnie po przeczytaniu tego misia. Serio. Nie przesadzam. Jak siedziałam, tak siedziałam i siedziałam, lypiąc się przed siebie i niedowierzając. o.o
    Ok, jest Tomuś. Kochany! Jejku, jak ja lubię takich pomocnych facetów. :D ♥ Są rzadkospotykani, unikatowi! Ach, nie mogę się doczekać jego dalszej roli w opowiadaniu! :D
    Z drugiej strony Pan Douglas. Tu to już w ogóle mam pustkę w głowie i nie powiem nic, bo kompletnie nie wiem, co mogłabym tu napisać. ;o
    ...- i tyle mam głowie. o.O Taki zawias, ale to dobrze! Wprowadziłaś mnie w niemałe oniemienie, a to świetnie, ponieważ oddziałujesz na każdego czytelnika! ;D
    twórz, Kochana!. :D
    Kocham. ;* ♥

    OdpowiedzUsuń

  11. O masakra tyle emocji we mnie drzewie po przeczytaniu czwartego misia , że po prostu na spokojnie musze jakoś ułożyć myśli i zacząć logiczny komentarz na temat rozdziału.
    Nie musiałam zgadywać ani długo czekać. Dobrze wiedziałam, że to Tomek będzie takim wybawieniem Mel. Dziewczyna mocno wciąż przeżyw to co wydarzyło się po meczu. Jeden obrazek i brutalnie zniszczona nadzieja , ale na co? Na miłość. Tak. Dla niej chyba to właśnie znaczyła znajomość z Barrym.
    Nie spodziewałam się , że Douglas odpuści. Mel chyba tak. Ja na jej miejscu nie byłabym taka „łatwa do złamania”, chociaż jakby naprzeciw mnie stanął taki facet , to mogło by to ujść wątpliwością xD Byle by Ona znów nie została zraniona i nie uwierzyła w miłość. Czekam na następny ;*

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie wiem, czy Mela dobrze zrobiła... Barry wcale jej nie obiecał, że pozbędzie się Debby. Nie powiedział, że jej nie kocha, że zerwie zaręczyny. A ona pakuje się w całkowicie niezrozumiałe uczucie, które może ją naprawdę zniszczyć. Nie chciałabym tego. ;(
    A Tomek? Po epizodycznej roli w zaledwie jednym rozdziale, niewiele można o nim powiedzieć. Ale chciał pomóc.
    ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Barry z rozdziału na rozdział sprawia, że mam mętlik wewnętrzny. Z jednej strony zachował się bardzo nie w porządku w stosunku do Meli. Z drugiej jednak przyszedł, przeprosił... Jednak na miejscu Meli bałabym się, że taka sytuacja jak na meczu się jeszcze powtórzy.
    Tomek jest przeuroczy! Mam nadzieję, że to nie koniec ich znajomości :)

    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń