piątek, 16 października 2015

Miś numer dziewięć

          Wycierała właśnie mokre włosy, gdy doszedł ją dzwonek do drzwi.
          Spojrzała w swoje odbicie lustrzane i wzięła głęboki oddech. No, to czas na konfrontację – pomyślała.
          Podeszła do drzwi. Otworzyła je. Stał w nich niepewnie. Uśmiechnęła się do niego i z pewnym zawahaniem odsunęła się od drzwi, by mógł wejść do środka.
– Dziękuję, że przyszedłeś. Pewnie jesteś zmęczony po treningu – podrapała się po głowie.
– Jest dobrze. Coś się stało? – zapytał.
– Nie, nie. Chciałam porozmawiać. Napijesz się czegoś?
– Nie, dziękuję. Przejdźmy do rzeczy.
          Był taki szorstki, chłodny i oficjalny. W niczym nie przypominał tego chłopaka, którego Mela poznała na stadionie.
          Wypuściła powietrze z płuc i opadła na fotel. On usiadł na kanapę.
– Chciałam cię przeprosić. Znasz powiedzenie: „prawda w oczy kole”?
          Uśmiechnął się i skinął lekko głową.
– To porzekadło odnalazło idealne odzwierciedlenie w tamtej sytuacji. Miałeś rację. Musiałam długo nad tym myśleć, ale doszłam do wniosku, że masz rację. Postawiłam Barry’emu ultimatum.
– Och – zdziwił się.
– Dziś dowiem się jaki będzie werdykt – rzuciła smutno, patrząc się w dal. – Tomek, przepraszam, ale tobie nie mogę zaoferować nic, prócz przyjaźni. Nic do ciebie nie czuję…
– Spokojnie – uśmiechnął się subtelnie. – Rozumiem. Pogodziłem się z tym. Umiem nad sobą zapanować – zapewnił z szerszym uśmiechem.
         
Uśmiechnęła się. wstała i podeszła do niego.
– A przyjacielski niedźwiadek? – rozchyliła ramiona.
– Zawsze.
         
Zatonęła w jego objęciu. Poczuła się, jak w uścisku starszego brata, którego nigdy nie miała. Odetchnęła z ulgą, że wszystko sobie wyjaśnili.
– Zrobię nam kawę, okej? – zapytała spod rzęs, lekko się do niego uśmiechając.
– Skoro nalegasz.
          Skierowała się do kuchni, by nastawić wodę i wsypać proszek do kolorowych kubeczków, gdy usłyszała, że wstaje z kanapy.
– Zaraz wracam – zawołał, otwierając frontowe drzwi.
          Zerknęła za nim i uniosła prawą brew do góry. Nie zdążyła nic powiedzieć, bo Kędziora zniknął za ciemnymi drzwiami. Wzruszyła ramionami i ponowiła czynność.
          Po niespełna dziesięciu minutach Tomek wrócił. Zapukał lekko i bez czekania na jej odpowiedź wszedł do środka. Uśmiechnęła się do niego. W ręce trzymał białą reklamówkę. Mela siedziała na kanapie i chciała powiedzieć, że kawa prawie wystygła, ale Kędi w tym samym momencie podniósł torbę z zakupami do góry.
– Masz ochotę na coś słodkiego?
– Co? – wyszczerzyła się.
– Masz ciężki dzień, więc pomyślałam, że trochę słodyczy dobrze ci zrobi – wyjaśnił z szelmowskim uśmiechem. 
– Przyznaj się, chcesz, żebym utyła – udawała urażoną. 
– O niczym innym nie marzę – poruszył zabawnie brwiami.
         
Zaśmiała się głośno i wstała z kanapy. Wzięła od niego zakupy i weszła do kuchni. Otworzyła pudełko i omal nie zemdlała. – Tomek! – krzyknęła.
– Co jest?! – błyskawicznie znalazł się obok, a minę miał nietęgą.
– To ja się pytam, co to jest? – wskazała na otwarte pudełeczko.
– Ptysie. Nie lubisz? – pisnął.
          Spojrzała na niego. Była rozbawiona jego przerażeniem. Znowu zaniosła się głośnym rechotem. Obserwował ją z zaciekawieniem. Szturchnęła go w bok i ponownie zatopiła wzrok w słodkościach na kuchennym blacie.
– Dziesięć? Kto tyle zje? – zapytała, już spokojna.
– Ja – wypiął pierś do góry, wyprostował się i chwycił pudełko w ręce.
          Odwrócił się i dumnie pomaszerował do saloniku. Patrzyła za nim. Usiadł na kanapie i podniósł na nią wzrok.
– Przyniesiesz jakieś talerzyki, czy może chcesz mieć cukier puder na dywanie?
          Pokiwała z rozbawieniem głową, otworzyła szafkę i wyjęła z niej krągłe talerzyki. Podeszła do niego, a on niemal od razu nałożył na nie po ptysiu.
– No to smacznego – powiedział rozpromieniony.
– Wiesz, nie wiem czy jestem głodna. Ty się nie krępuj – uśmiechnęła się.
– Czeka panią ciężka rozmowa, a na odstresowanie nie ma nic lepszego od takich słodkości – pomachał jej ciastkiem przed oczyma.
– Kędi, to co ty jesz jak przegrywacie mecz? Zjadasz dziesięć takich? – wskazała na pudełko.
– Żeby tylko na dziesięciu się skończyło – zaśmiał się z pełną buzią bitej śmietany.
          Nie mogła się nie roześmiać. Tomek bardzo jej pomógł. Odsunął jej ponure myśli na bok i sprawił, że na jej ustach pojawił się szczery uśmiech.
– Jedz – ponaglił ją.
          Pokiwała głową z szerokim uśmiechem i chwyciła talerzyk z ciastkiem. Kędziora skinął i zatopił się w kolejnym kęsie. Zerknęła po raz ostatni na łakoć spoczywający na talerzu. Westchnęła.
– Mela…
– Mhm? – spojrzała na niego.
– Dlaczego tak właściwie do mnie zadzwoniłaś?
– Doszłam do wniosku, że masz rację – mówiła wolno. – Barry… Barry jest na świetnym miejscu. Dwie kobiety? Żyć nie umierać. A co ze mną? Co z Debbie? Po ostatniej nocy mam… – zamilkła i rozszerzyła powieki.
          Spojrzał na nią pytająco. Zacisnęła usta w cienką kreskę i spuściła wzrok.
– Po ostatniej nocy? – powtórzył szeptem.
          Odłożyła talerzyk na stolik i zacisnęła dłonie na udach. Zaczęła nerwowo nimi pocierać.
– Spałaś z nim?! – rzucił gwałtownie.
– Tomek…
         
Z hukiem odłożył talerz z ciastkiem i wstał z kanapy. Skierował się do okna i skrzyżował dłonie za głową.
– Tomek, nie oceniaj mnie po tym… – pisnęła.
– Dlaczego to zrobiłaś? – zapytał zduszonym głosem, wciąż patrząc w okno.
         
Podniosła na niego wzrok i wstała z fotela.
– Ja… ja… Nie wiem. To była chwila. To był impuls. Wpływ emocji… Uwierz mi, gdybym miała to powtórzyć na pewno bym tego nie zrobiła. Przysięgam….
          Powiedziała to. Szczerze. Nie żałowała tych słów, bo tak uważała. Takie były jej przekonania. Tak dyktowało jej serce. Tak podpowiadało jej sumienie.
         
Nie odzywał się. Patrzył w dal. Ręce włożył do kieszeni spodni.
– Proszę powiedz coś…
– A co chcesz usłyszeć? – powiedział opanowany.
– Po prostu mnie nie oceniaj – szepnęła pod nosem.
          Odwrócił się do niej. Dłuższą chwilę spoglądali sobie w oczy. Zagryzła dolną wargę. Westchnął. Pokręcił głową i małymi krokami podszedł do Meli.
– Nawet o tym nie pomyślałem – powiedział.
          Wybuchła płaczem i wtuliła się w chłopaka. Zagarnął ją mocniej do siebie i tkwili w takim uścisku. 


Nie wyobrażasz sobie jak
Dziś wdzięczny Ci jestem,
Że nie skreśliłaś mnie, ot tak,
Że dałaś mi przestrzeń.”


_______________________ 
Hej Kochane! :)
Dzisiejszy misiek wcześniejszy niż poprzednie. Związane jest to z zakończeniem historii o skokach. ;)
Jak Wam się podoba?
Jak Tomek? ;)

Jak uświadamiam sobie, że został jeszcze jeden rozdział i zakończenie to w żołądku mnie ściska. :'(


Ostatnio dopadły mnie dość sceptyczne myśli. Sama nie wiem czy to zmiana otoczenia, zmiana szkoły, czy może pogoda. Być może Was także to dotknęło, dlatego dzielę się z Wami moją motywacją: 

 A może ktoś z Was zna tę autorkę? Może zna tytuł książki? :)

Trzymajcie się ciepło! :*
 

Całuję!
Kolorowa Biel

8 komentarzy:

  1. Wiesz co... Narobiłaś mi ochoty na ptysie XDDD
    Rozdział cudowny :* Jak zwykle, bo ciężko pisać u Ciebie w komentarzach, że coś jest źle :P
    Ciekawa jestem jak wybierze Douglas ;)
    A Tomek... O takim przyjacielu można marzyć :P
    Weny ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny :)
    Nie darzę Barrego wielką sympatią. Powinien już na początku zalatwic sprawę z Debbie jeśli mu na prawdę zależy na Meli.
    Aż zazdroszczę takiego przyjaciela, jakim jest Tomek. Potrafi zachować dystans i poprawić humor. Myślałam, ze w końcówce dojdzie do jakiejś spiny, ale na szczęście wszystko w miarę się ułożyło.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i weny życzę.
    Pozdrawiam 😍:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Melduję się :)
    Rozdział cudowny *.* Aż nie chce mi się wierzyć, że ta historia dobiega powoli do finiszu... :(
    Hmm... no to mamy podstawowe pytanie, co zrobi Barry? Mela czy jednak Debbie? Teraz dopiero okaże się, na kim mu tak naprawdę zależy. Ale z drugiej strony mamy Tomka. Kurczę, uroczy jest, naprawdę. Ciężko się nie uśmiechnąć :) Przyjaciel, o którego w dzisiejszych czasach trudno. Ale jak widać, Mela chce, aby pozostał tylko tym przyjacielem...
    No nic, zobaczymy, co z tego wyniknie i jakie zakończenie dla nas przygotujesz :)
    Tak teraz myślę o tym cytacie... to nie jest przypadkiem z książki "Bóg nigdy nie mruga"? :)
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, cytat z książki Reginy Brett "Bóg nigdy nie mruga". :) Osobiście uwielbiam. ❤

      Usuń
  4. Tomek jest wspaniałym przyjacielem. Chociaż znają się niedługo. Chociaż on zdecydowanie chciałby czegoś więcej. Potrafi wesprzeć Melę, potrafi ją zrozumieć. Ale niewątpliwie zabolało go, kiedy Mela powiedziała mu o tej nocy.
    Mam nadzieję, że dziewczyna wyrzuci Barry'ego ze swojego życia, bo jak się temu bliżej przyjrzeć, to on je tylko zatruwa. ;(
    Pozdrawiam i całuję! ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Cześć!
    Tomek to cudowny przyjaciel! Nic, tylko pozazdrościć Meli takiego. Troszkę zaskoczyło mnie to jak zareagował na wieść o nocy spędzonej z Barry'm, bo chyba nie powinien jej oceniać, ale zaraz odetchnęłam z ulgą. Teraz jednak nie wiem co myśleć. Może powinien porządnie ochrzanić Melę, żeby wreszcie przejrzała na oczy? Choć nie wiem, czy by to coś pomogło.
    Szkoda, że Mela chce, żeby pozostali z Tomkiem tylko na przyjacielskiej stopie...
    Jeszcze tylko jeden rozdział? Kiedy to minęło?
    Pozdrawiam. Trzymaj się ciepło i nie poddawaj się jesiennej chandrze!

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepiękne <333
    Tomek pamiętaj, ja czekam i poczekam xDDD
    Z chęcią wyleczę twoje serce ^^ ♥
    A wracając xd bo za bardzo się oddaliłam :D
    Widać, że jej ciężko :C. Sytuacja z Barrym do tego Kędi :c
    Czekam z niecierpliwością na kolejny
    Buziaczki :****

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem, zaczynam nadrabiać i specjalnie zostawiłam sobie Misie na końcu, jako taką wisienkę na torcie. Czytałam na bieżąco, gorzej było z komentowaniem... Niestety, lecz taki to los mi pokrzyżował kilka planów i widzisz... ;/ Mam nadzieję, że mi to wybaczysz. Naprawdę bardzo, bardzo przepraszam... ;/
    Ale cóż... Przechodząc do sedna. Tomek tutaj na każdym kroku pokazuje jak cenna jest dla niego Melka. Ta końcówka... Ona wręcz wywołała na mojej skórze ciarki... I wiesz co? Zachciało mi się wtedy płakać i ogółem wszystko stało się jakieś obojętne. Zawsze chyba wczuwam się u Ciebie zanadto, nie? hehe ;) Ale to ten... Twoja wina, bo Ty piszesz za dobrze, po prostu! ;)
    Wracając... Takie friendzone mi się nie podobało od samego początku w tym wykonaniu, w tych rolach. Ale rozumiałam, ze miłość nie wybiera i że Melka dobrze postąpiła nie zwodząc Kędiego, gdy jeszcze wiedziała, że czuje coś głębszego przy Barry'm i nie będzie w stanie dać całej siebie właśnie Tomkowi. Za to ją pochwalam, oj tak. ;)
    Kochana, na kolejnych zjawię się na dniach, obiecuję. ;)
    I jeszcze raz przepraszam... ;*

    OdpowiedzUsuń