sobota, 3 października 2015

Miś numer siedem

          Obudziła się w pustym łóżku. Była zdziwiona. Prawa połowa była idealnie pościelona. Posmutniała, kiedy pomyślała, że mężczyzna mógł wyjść z jej mieszkania. Mozolnie wstała z łóżka i zaspanym krokiem wyszła z sypialni.
          Poczuła zapach jajecznicy. Źrenice jej się rozszerzyły, a uśmiech wdrapał na usta. Weszła do kuchni, w której ujrzała urzędującego Douglasa. Pogwizydwał i poruszał się rytmicznie. Oparła się o framugę. Uśmiechnęła się, przygryzając dolną wargę. Odwrócił się, by nałożyć posiłek na leżące na kuchennym stole talerze i zobaczył ją. Uśmiech mu się poszerzył.
– Już nie śpisz?
– Wolałam popatrzeć na ciebie.
– Głodna? – spojrzał na nią z ukosa, uśmiechając się.
– Bardzo – rzuciła krótko.
– A to dziwne…
– Co takiego? – przechyliła głowę.
– Jesteś głodna, a wczoraj nic nie robiliśmy – uniósł brwi ku górze i rozszerzył usta w uśmiechu.
         
Oblała się purpurą. Dlaczego on z taką łatwością żartuje z rzeczy, które ją onieśmielają? Odsunął jej krzesło, zapraszając do konsumpcji.
          Usiadła i wspólnie zaczęli spożywać posiłek. Wymieniali ze sobą pojedyncze zdania. Każde z nich omijało tematu wczorajszej imprezy oraz tematu ich statusu.
– Barry?
– Mhm? – spojrzał na nią znad talerza.
– Chciałabym, żeby tak było zawsze – szepnęła.
– Ja też, skarbie. Ja też.
          Przykrył jej dłoń swoją i posłał pełne powagi spojrzenie.

~*~*~

          Maszerowała po centrum handlowym. W oczy rzuciła jej się czerwona koszula w kratę. Uśmiechnęła się na myśl, że idealnie kontrastowałaby z oczyma blondyna. Przyglądała jej się przez chwilę, aż w końcu postanowiła wejść do sklepu.
          Przekroczyła próg sklepu i poczuła się jakby ktoś dostała w twarz. Był tam. Z nią. Kierowali się do wyjścia. W lewej dłoni trzymał torbę z zakupionymi ubraniami, a drugą szczelnie obejmował blondynkę. Śmiali się. Wyglądali na szczęśliwych. Po chwili Barry nachylił się, by pocałować narzeczoną. Wtedy kolana się pod nią ugięły.
          Niemal natychmiast wyszła ze sklepu.

~*~*~

          Telefon dzwonił. Znowu. Ona nie odbierała. Znowu. Przychodził. Znowu. Dobijał się do drzwi. Znowu. Znała tę scenkę na pamięć. Nie chciała tego. Od ponad tygodnia siedziała zamknięta w swoim pokoju. Tego wieczoru była już tym zmęczona. Napisała mu krótką wiadomość, iż wyjechała służbowo i nie ma jej w domu. Obiecała, że odezwie się, gdy tylko wróci. Kupił to. Wysłał jej bardzo czułego SMS-a, o tym jak za nią tęskni i że życzy jej powodzenia.
         
Farsa.
          Leżała skulona na środku łóżka. Jej ciałem wstrząsał niemiłosierny szloch. Miała tego dość. Z każdą kolejną łzą przekonywała się, że on jest dla niej kimś cholernie ważnym. Czy… Czy to możliwe? Tak. Tak, Mela Krawczyk – szara myszka – zakochała się w Barrym Douglasie – przystojnym piłkarzu, który może mieć absolutnie wszystko.
          Ironia losu, czyż nie?
          Za każdym razem, kiedy pomyślała o jego uśmiechu – bolały ją usta. Za każdym razem, kiedy pomyślała o jego spojrzeniu – szczypały ją kąciki oczy. Za każdym razem, kiedy pomyślała o jego dotyku – mrowiła jej skóra. Co on z nią robił? Jak on to zrobił? Jak zrobił to, że tak bezgranicznie się w nim zadłużyła? Jak zrobił to, że przez te kilka tygodni zrobił się dla niej tak cholernie ważny?
         
Gdyby ktoś jeszcze dwa miesiące temu ktoś powiedział, że zakocha się w mężczyźnie, którego prawie nie zna, wyśmiałaby go. Jednakże tak się stało. Nic ani nikt na to nie poradzi.
         
Otarła policzki wierzchem dłoni. Chwyciła telefon. Nie wiedziała co nią kierowało, ale nikt inny nie wpadł jej do głowy. Wybrała numer i wcisnęła zieloną słuchawkę.
Halo? – usłyszała po dwóch sygnałach.
– Możesz do mnie przyjechać?
- łkała bez opamiętania.

~*~*~

          Siedzieli na kanapie. Oboje w dłoniach trzymali kubki z gorącą herbatą. On patrzył na nią, a ona na parującą ciecz w szklanym naczyniu. Milczeli. Potrzebowała tego, a on wiedział, że nie powinien się odzywać. Widział ją już w tym stanie. I wiedział, że jest roztrzęsiona.
– Muszę ci o czymś powiedzieć – zaczęła. – Ale musisz mi obiecać, że nikomu nie powiesz. Musisz mi obiecać, że to zostanie między nami.
         
Była śmiertelnie poważna, a spojrzenie, jakim go raczyła, było przerażająco smutne.
          Skinął głową.
– Ja… – poprawiła się na kanapie, patrząc na kubek. – Ja i Barry…
– Wiem – przerwał jej.
          Spojrzała na niego spiorunowana. Skąd? Skąd on to wiedział? Zaczęła oddychać szybciej. Panika zawładnęła jej ciałem. Myślała, że zaraz eksploduje.
– Skąd? Skąd ty… – jąkała się.
– Domyśliłem się – posłał jej lekki uśmiech.
– Ale jak?
– Przyszłaś z nim. Wcześniej płakałaś na stadionie, a kiedy zapytałem, czy to przez niego zmieszałaś się. Byłaś spanikowana. Wyszłaś z imprezy bardzo szybko. Poszedłem za tobą, żeby być pewny, czy bezpiecznie wróciłaś do domu. Kiedy weszłaś do budynku, a po chwili w jednym z okien zapaliło się światło, wiedziałem, że jesteś już w środku. Poczekałem kilka minut, a ty nie napisałaś – zaróżowiła się. – Domyśliłem się, że zapomniałaś. Wróciłem się do mieszkania Darka. Po drodze spotkałem Barry’ego. Powiedziałem mu, że byłem się przewietrzyć. Obrzucił mnie dość chłodnym spojrzeniem i wtedy zrozumiałem, że ma podejrzenia co do mnie i ciebie. Był zazdrosny. Kiedy ja zapytałem jego, dokąd idzie, zbył mnie. Udałem, że wracam, a kiedy byliśmy w bezpiecznej odległości cofnąłem się i poszedłem  za nim – uważnie wsłuchiwała się w każde jego słowo. – Tak jak myślałem, poszedł do ciebie. Cicho wdrapałem się za nim po schodach. Widziałem, jak dobija się do twoich drzwi. Bacznie go obserwowałem. Kiedy drzwi się otworzyły, ty rzuciłaś mu się w ramiona. Nie miałem żadnych wątpliwości – zakończył.
– Czy… czy ty…
– Nie. Nikomu nie powiedziałem. Wiem, że to dla ciebie za wiele. Nie wydajesz się być osobą, która buduje swoje szczęście na nieszczęściu innych.
          Uśmiechnęła się. Przynajmniej on myśli lepiej o niej niż ona sama o sobie.

– Jestem beznadziejna – z hukiem odłożyła kubek.
– Nie mów tak.
– Kiedy tak jest. Nie widzisz tego? Jestem suką, która niszcz związki.
– Posłuchaj mnie – odłożył kubek i zwrócił się do niej. – Nie jesteś taka. Jesteś dobrym człowiekiem. Trochę się tylko pogubiłaś. Widzę ile sprawia ci to bólu. Nie robisz tego z premedytacją. Jesteś wspaniałą, piękną kobietą, w której… – urwał.
          Przechyliła głowę na bok i zmarszczyła brwi. Co chciał powiedzieć? Dlaczego milczał?
– W której co? – zapytała ostrożnie.
         
Walczył z sobą. Wyglądała, jakby nie wiedział, co powiedzieć. Prawdę. Powiedz prawdę – myślała. Westchnął i przeczesał włosy ręką.
– W której się zakochałem – rzucił z irytacją.
– Co? – wychrypiała.
– Tak. Zakochałem się w kobiecie, która wplątała się w niezły bajzel. W kobiecie, która kocha drania, który robi z jej życia piekło – był zły.
– Nie mów tak! – pouczyła go.
– Kiedy tak jest.
– On nie jest niczemu winny – bełkotała.
– Nie, Mela. To TY nie jesteś niczemu winna. To on bawi się w kotka i myszkę. Jeżeli naprawdę mu na tobie zależy, zerwie zaręczyny. Zostawi Debbie. Dla ciebie – jego głos stopniowo łagodniał.
          Zatopiła twarz w dłoniach. Wzięła głęboki oddech. Zacisnęła mocno powieki. Oderwała twarz od dłoni i zacisnęła je w pięść. Uderzyła nimi z irytacją, o kanapę i rozpłakała się jak małe dziecko.
– Mela…
– Dość! – spojrzała na niego gniewnie. – Powinieneś już iść.
          Spojrzał na nią smutnym wzrokiem. Bez słowa podniósł się z kanapy. Powolnie podążył do frontowych drzwi mieszkania i zamkną je cicho. Została sama. Znowu. Płakała. Znowu. Została sama, zapłakana i rozgoryczona. Znowu...  


Nadzieja to próba oszus­twa swo­jej świadomości”
___________________________________
Hejka! ✋
Przybywam z kolejnym misiem. ^^
To już siódmy... jak ten czas szybko leci. ;)

Co sądzicie o takim rozwoju akcji? :)
Podoba się? Nie podoba się? jestem ciekawa Waszych opinii. ;)

Całuję!
Kolorowa Biel ❤

9 komentarzy:

  1. O! Mela znowu czuje się zraniona, ale przecież wiedziała na co się pisze, więc dlaczego zdziwiła się, gdy spotkała Barry'ego z narzeczoną?
    Biedna ta Mela... I jeszcze okazało się, że ktoś inny się w niej podkochuje. Kogo wybierze? Rozumiem, że Barry cholernie ją pociąga, ale może powinna dać sobie z nim spokój? A może to ja myślę źle? Może powinna jednak zawalczyć os woje szczęście? Tylko czy naprawdę może być z nim szczęśliwa?
    Chyba zwariowałam zapisując tu te wszystkie pytania, które pojawiają się w mojej głowie. Przepraszam z ten mało konkretny komentarz :/
    Czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. O mamuniu *-*
    To przepiękne jest no ♥♥♥
    Końcówka *-* ( chyba, że ja mam złe podejrzenia i jednak to nie jest mój mąż XD )
    Czekam z niecierpliwością na kolejny
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  3. pierwszy raz nie wiem co napisać w komentarzu...
    rozdział świetny, to na pewno :D
    ta cała sprawa z Barrym, który chyba sam nie wie czego chce xd
    no i jeszcze Tomasz
    ech...
    weny <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Melduję się :)
    Kochana, jest świetnie! Aż nie mogę uwierzyć, że za nami już siódmy miś, jak to szybko leci :)
    Hmm... ale mam teraz bałagan w głowie... Współczuję Meli, bo faktycznie wpakowała się w niezły "bajzel". W dodatku kolejny adorator... Kurczę, w sumie to sama nie wiem, co bym zrobiła na jej miejscu. Ale przecież ona doskonale wiedziała, na co się pisze. Może jednak lepiej by było, gdyby dała sobie spokój z Barry'm? Przecież się w tym męczy...
    No nic, czekam na kolejne rozdziały! :)
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  5. Obecna :)

    No, Mela wpakowała się w niezły "bajzel", jakim jest Barry, który ma narzeczoną. Jeśli naprawdę mu zależy, to zerwie zaręczyny z Debbie i będzie z Melą, jak mówi Kędi.

    Ha! Kędi zakochał się w Meli :3

    Rozdział wspaniały. Czekam na nowy.

    Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej kochana! :*
    Zdążyłam prawie na czas, udało się! :D I troszkę smutek, że to już 7 rozdział i prawie koniec.. Tak się wkręciłam. :x
    Wracając do rozdziału..
    Och! Czytając początek myślałam, że będzie tak pięknie, kolorowo.. Takie poranki w ich życiu już zawsze.. Ale nie, byłoby zbyt idealnie. Biedna Mela. Ja Barry'ego nie rozumiem.. No nie rozumiem. Nie mogę, albo nie chcę. Mela jest taka krucha, wrażliwa, więc dlaczego on jej to robi? Świat jest mały, wszystko zawsze szybko wychodzi... W dodatku jeszcze nasza bohaterka się w nim zakochała.. Och.. Wpadła jak śliwka w kompot. Ciekawe jak mężczyzna się z tego wytłumaczy, o ile to zrobi. Dla niej byłoby najlepiej już nie mieć z nim kontaktu, nie powinna sobie już zaprzątać głowy takim człowiekiem.
    Tomek jak widzę też nie jest jej obojętny, skoro do niego zadzwoniła i wszystko powiedziała.. ale takiego wyznania z jego ust to i nawet ja się nie spodziewałam! ;o, ale Tomek miał racje.. Ona niczemu nie była winna, całe zło to wina tego oszusta. Nie wiem też czy Mela nie zareagowała zbyt gwałtownie..
    Kurczę. Znowu milion pytań w głowie.

    Czekam na następny, buziaki! ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiedziałam, że ten drań znów to wszystko zepsuje! Naprawdę nie powinien dostać drugiej szansy! Niech sobie jest z tą całą Debbie i wszyscy będą szczęśliwi. Chyba.. :)
    Czekam na nowość!

    OdpowiedzUsuń
  8. Zatem zjawiam się teraz tutaj, inaczej być nie mogło. ;))
    Cóż... Prawdę mówiąc, po przeczytaniu poprzedniego rozdziału spodziewałam się wszystkiego, lecz nie tego!
    Wooow! ♥ Jesteś wielka! To, jak poprowadziłaś wydarzenia- jeszcze raz WOW! Jesteś genialna, Kochana! ;* Czytałam jak zaczarowana, nic bynajmniej nie było nużące, a i nawet nieprzewidywalne. Och, ja nie pozwalam Ci kończyć kiedykolwiek tego opowiadania! Nie i już! ;D
    Ostatnio napisałam, że wiem, iż ktoś będzie cierpiał. Cierpi Mela. My wszyscy cierpimy z nią. ;/ To uczucie zbyt szybko ich połączyło. Trudno będzie je teraz jakoś okiełznać. ;//
    Nic jednak nie zmienia faktu, iż jestem wściekła na Barry'ego. Cóż, szczerze, wiedziałam, iż wybierze Debbie, a Mela będzie cierpieć, ale... Jakaś głupia nadzieja jeszcze tliła się w moim sercu, a tu... Ech. ;/
    I Tomek. Kibicuję mu, wiesz? Od samego początku miał w sobie coś, co mnie do niego ciągnęło. Niby nie życzyłam źle Barry'emu, lecz Tomek zajmował jakieś wyjątkowe miejsce w tym opowiadaniu, że chciało się do niego lgnąć. Jest uczuciowy, troskliwy oraz... zakochany. Co teraz z nim będzie? Jaka będzie reakcja Meli? Co dalej z nimi? Chciałabym, aby byli razem szczęśliwi. Mela i Tomek. Razem. Tak. Wiem, że Melce nie będzie łatwo zapomnieć o Szkocie, lecz istnieją dwa rodzaje miłości- ta pierwsza i ta prawdziwa. Wierzę, iż Barry był pierwszą, a Tomek będzie prawdziwą. Dlaczego? Otóż, nie jestem pewna czy Barry umie pokochać. Zarówno Debbie, jak i Melkę. Skoro będąc jedną, zwrócił uwagę na drugą, znaczy, iż jego uczucia nie są prawdziwe, żywe aż do szpiku kości... Zabawił sie na chwilę uczuciami i ot, są tego skutki.
    No nic, naszczęście dziś już czwartek, jutro piątek, a potem... sobota! ♥ Co przyjdzie wraz z sobotą? Kolejny Misiak. ♥ Ach. <33

    OdpowiedzUsuń
  9. Barry!
    Wiedziałam, że o tak będzie. Wiedziałam, że on nie zerwie z Debbie. I znowu Mela cierpi przez niego. Biedna dziewczyna. Ma pecha w miłości. I teraz jeszcze Tomek... Chociaż akurat jego uczucie jest zupełnie niewinne. On nic nie próbuje sobie zaskrobać. I na pewno nie ma dziewczyny.
    ;)

    OdpowiedzUsuń