sobota, 10 października 2015

Miś numer osiem

          Podjęła decyzję. Już wie, czego chce. Podjęła decyzję, która wydawała jej się najbardziej odpowiednia. Podjęła decyzję, która zaważy na jej szczęściu bądź też nieszczęściu. Podjęła decyzję, która wszystko wyjaśni. Po niemal dwóch tygodniach ciszy. Po niemal dwóch tygodniach ciągłej analizy. Po niemal dwóch tygodniach samotności, wiedziała, co powinna zrobić. 
         
Chwyciła telefon. Wybrała numer. Jego numer. Odebrał po kilku sygnałach.
– Możemy się spotkać? – zapytała zachrypniętym głosem.
– Wróciłaś? – wydawał się być zaskoczony, ale jednocześnie zadowolony.
– Tak. Chciałbym się spotkać – powiedziała beznamiętnie.
– Będę wieczorem – powiedział uradowany. 


~*~*~

          Siedziała w salonie. Miała na sobie ołówkową spódnicę, białą koszulę i marynarkę. Z nerwów nie zmieniła roboczego ubrania.
         
Jak to miała w zwyczaju, bawiła się swoimi palcami. Czekała. Każda minuta wydawała jej się wiecznością. Poczuła, jakby kamień spadał jej z serca, gdy po mieszkaniu rozbrzmiał dzwonek do drzwi.
          Odchrząknęła. Wzięła głęboki oddech. Otworzyła drzwi.
          Stał na korytarzu. Na usta miał przyklejony swój firmowy uśmiech. W dłoni trzymał szampana. Miał na sobie dżinsowe spodnie i czerwoną koszulę, którą widziała tego pamiętnego dnia w centrum handlowym. To pewnie ją wówczas kupił.
– Mela wróciła, trzeba świętować – uśmiechnął się, przekraczając próg jej mieszkania.
– Nie wiem, czy będzie co świętować – warknęła, zamykając drzwi.
          Chciał ją ucałować w policzek, ale się odsunęła. Podniósł pytająco brew. Nie bardzo wiedział, o co jej chodzi.
– Coś nie tak?
– Tak. Musimy porozmawiać. Wejdź proszę – wskazała na salon.
          Posłusznie wykonał polecenie. Położył szampana na małym stoliku do kawy. Spojrzał na nią. Wskazała, by usiadł na kanapie. Ona zajęła zaś miejsce po jej przeciwnej stronie.
– O czym, więc chciałaś rozmawiać? – zapytał podenerwowany.
– O nas – odpowiedziała krótko.
– O nas? – w jego głosie można było usłyszeć nutkę paniki.
– Tak, Barry – westchnęła. – Ja już tak dłużej nie mogę – zwiesiła ramiona.
– Co masz na myśli?
– Nie mogę tak ciągle. W ukryciu. To nie dla mnie. 
– Miałaś mi dać trochę czasu – zauważył.
– Ależ dałam. Dałam ci go bardzo wiele.
– Niewystarczająco – szepnął.
– Ile mam czekać? – pisnęła.
          Po jej policzkach spłynęła słona ciecz. Zacisnęła usta w cienką kreskę. Starała się uspokoić. Nie mogła dopuścić, żeby ponownie emocje wzięły górę. Przyłożyła dłoń do ust, by powstrzymać szloch.
– Dla mnie to też jest ciężkie…
– Nie wydaje mi się – ucięła.
          Spojrzał na nią zamglonym wzrokiem. Badał jej zapłakaną twarz swoimi niebiańskimi tęczówkami.
– Dlaczego taka jesteś? – zapytał z wyrzutem.
– Jaka?
– Dlaczego każesz mi wybierać?
– Bo żaden normalny człowiek na dłuższą metę tak nie może. Ja tak nie mogę – wyjaśniła rzeczowo. 
– Proszę cię, Melu. Błagam, daj mi jeszcze trochę czasu.
– Przez ostatnie tygodnie byłam w domu. Nigdzie nie wyjechałam - powiedziała pospiesznie.
– Jak to? – wydawał się być zdezorientowany.
– Byłam tutaj. Spędziłam ten czas na analizie. Analizowałam naszą relację. Ty czerpiesz z niej korzyść. Masz u boku dwie, naiwne kobiety. Bawisz się nimi – nie wiedziała nawet, kiedy zaczęła płakać rzewnymi łzami. – Biegasz od jednej do drugiej. A my? Ja? Debbie? Ta druga jest w znacznie bardziej komfortowej sytuacji, bo nie ma o niczym pojęcia. A ja? Czy pomyślałeś, gdzie w tym wszystkim jestem ja? Zakochałam się w tobie, Barry.
          Spojrzenie mu złagodniało. Rozchylił usta. Był zdziwiony jej wyznaniem. Czyżby spanikował? Czyżby nie chciał, by tak się to skończyło?
– Ja tak dłużej nie dam rady – kontynuowała, zanosząc się płaczem.  – Jestem rozdarta pomiędzy sobą, a tobą. Pomiędzy tym czego pragnę, a tym, co powinnam. Nie widzisz tego? Ranisz mnie…
          Potrząsał delikatnie głową, jakby nie chciał do siebie dopuścić tych słów. Zerwał się z kanapy i kucnął przed nią. Chwycił jej twarz w dłonie.
          Zaczął scałowywać jej łzy. Chciał ukoić jej ból. Chciał, żeby zrozumiała, że dla niego jest to tak samo ciężkie, jak dla niej. Odsunął się od niej i popatrzył jej w oczy. Miały taką ciemną barwę
– Jestem tutaj z tobą. Nie myśl o Debbie. Obiecuję, że jutro odpowiem na każde z twoich pytań. Ale to jutro. Teraz jesteśmy tutaj. Ty i ja. My – był spokojny i opanowany.
          Pokiwała głową. Chciała pokazać, że dotarło do niej każde jego słowo.
          Rzuciła się na niego i złączyła ich wargi w namiętnym pocałunku. Wczepiła ręce w jego włosy. On wodził swoimi po jej plecach. Mieli przyspieszone oddechy. Pożądanie wypełniło całe pomieszczenie. Całowali się zachłannie, tak jakby nigdy wcześniej tego nie robili.
          Zaczął wodzić dłońmi po całym jej ciele. Ona potargała mu włosy. Zaczęła rozpinać guziki jego koszuli. On nie pozostał jej dłużny. Wyciągnął jej białą, idealnie wyprasowaną koszulę, z granatowej spódnicy i zaczął mocować się z guzikami. Najpierw to ona zrzuciła z niego koszulę, a następnie to on, cisnął jej bluzką w kąt. Całował jej usta, szyję, obojczyk, ramiona. Bawił się kosmykami jej włosów.
          Dobrała się do jego spodni. Najpierw rozpięła jego pasek. A potem dobrała się rozporka. On znalazł tylni zamek jej spódnicy. Pozbyli się dolnej części garderoby.
          Nie zaprzestając pocałunkom skierowali się do jej sypialni. Zamknęli za sobą drzwi i oddali się sobie. 

~*~*~

          Obudziła się w pustym pokoju. Poczuła pustkę w sercu. Zerknęła na zegarek. Dziesiąta trzydzieści trzy. Popatrzyła na małą karteczkę na stoliku nocnym. Była od Barry’ego. Wzięła ją w ręce i przeczytała:
 
Poszedłem na trening. Spotkajmy się dziś o dziewiętnastej w tej restauracji, gdzie spotkaliśmy się na naszej randce.


          Czyli jednak to była randka – pomyślała.
         
Wzięła głęboki oddech. To była piękna noc. Dlaczego, zatem czuje się tak potwornie? Dla niej była to piękna, niezapomniana noc. Dla niego bez wątpienia przyjemna. A co z Debbie? Ona o niczym nie wie, ale jeżeli się dowie… Jeżeli się dowie, będzie to dla niej jedna z najgorszych nocy w życiu.
          Potarła opuszkami palców bolące skronie. Wypuściła powietrze z płuc i chwyciła telefon. Wybrała numer i wcisnęła zieloną słuchawkę. 


Miłość, ten mo­tyl, które­go jed­no skrzydło na­zywa się niepew­nością, a dru­gie oszustwem.”


__________________________ 
Hej Kochane! :)
Rozdział krótki, ale taki miał być. ;)
Jak Wam się podoba?
A może się nie podoba? :)

Jejku to już ósmy miś... Jak ten czas szybko leci..


Udanego weekendu! :* 

Całuję!
Kolorowa Biel

9 komentarzy:

  1. No to się dzieje :P
    Może Barry wreszcie się ogarnie i wybierze. Ale czy jego wybór będzie dobry xd to wszystko jest tak skomplikowane...
    I cały czas mam w głowie, że tam jeszcze jest przecież, zakochany w Meli, Tomasz xd
    Genialny rozdział :*
    Weny ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Miłość to przede wszystkim poświęcenia i wyrzeczenia. Jeśli widzimy, iż osobę, którą kochamy, podtruwamy, należy z niej zrezygnować. Dlaczego? Bo ona może ułożyć sobie życie, znaleźć kogoś na nasze miejsce, być szczęśliwym, a o to tutaj chodzi, tak? O uśmiech ukochanej osoby, najbliższej naszemu sercu, nie, o dziwne do wytłumaczenia, poczucia zadowolenia.
    Skoro Barry kocha Melę, albo czuje coś zbliżonego do miłości, nie powinien grać w coś takiego. Wierzę, że może go to boleć, lecz czy on nie zdaje sobie sprawy, jak to uderza w Melę? Jeśli nie, powinien, kurde, wysilić trochę swoją łepetynkę i domyślić się kilku banalnych rzeczy, no! ;oo Ugh.
    Szkoda mi Meli. Cierpi i to z powodu miłości... Wściekam się na nią jedynie z tego powodu, iż znów uległa. Szczerze? Ja sama nie wiem już więcej nic, co mogłabym powiedzieć o jej postępowaniu... Po prostu jej współczuję. ;/ I chyba tyle umiem określić...
    Niech pamięta jednak o Tomku, który gdzieś tam czeka... O ile jeszcze czeka... To byłoby w sumie też nie do końca fair, względem niego, gdyby odrzuciła go najpierw, a gdy opcja Barry nie wypaliła, nagle wróciła. Tak, to zdecydowanie niesprawiedliwe...
    Kochana, czekam na kolejny rozdział! Nie mogę się doczekać, buźka. ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mam zbytnio czasu na zbyt długi komentarz, ale stwierdziłam, że czytanie dalej bez dawania o sobie znaku było by trochę nie fair, ponieważ to opowiadanie zrobiło na mnie naprawdę ogromne wrażenie. Masz niesamowity talent do przekazywania uczuć, emocji. Aż chce się więcej i więcej!
    Osobiście nie rozumiem Barry'ego. Na miejscu Meli dawno kopnęłabym go w przysłowiową dupę, bo niestety nienawidzę takich 'trójkącików'. Chociaż wiem też, że to nie takie łatwe, bo jak się kogoś kocha, odejście bywa niezwykle bolesne i w niektórych przypadkach nawet niemożliwe.
    Mam jednak nadzieję, że między nimi wszystko się ułoży.
    Czekam na następne, przepraszam za brak komentarz i pozdrawiam!

    suenos

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzieje się, dzieje :))
    Mela słusznie ma takie myśli, żaden normalny człowiek tak by nie potrafił :)
    A Barry?... No cóż Barry uwielbiam, ale grabi sobie u mnie tutaj XD
    Przepiękny ❤
    Czekam z niecierpliwością na kolejny ❤
    Buziaki :***

    OdpowiedzUsuń
  5. Melduję się :)
    Kochana, świetny rozdział. Z każdym "misiem", jest coraz sympatyczniej :)
    Chociaż... u życiu Meli i Barry'ego już tak wesoło raczej nie jest. Pan Douglas, jako dorosły mężczyzna, powinien w końcu się zdecydować. Bo ostatnio zaczyna mnie to irytować, że traktuje naszą Melkę jak zabawkę. Czy on nie widzi, że dziewczyna przez niego cierpi? -.- Ale jak to mówią, dwa razy to tej samej rzeki się nie wchodzi, a ona jednak weszła... Mamy jeszcze jednak z drugiej strony Tomka, który na pewno też czeka na swoją szansę u Meli.
    No nic, czekam na kolejne!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  6. No cóż! Wciąż nie jestem przekonana co do słuszności decyzji, które podejmuje Mela. Tak po prostu wpuściła Barry'ego do mieszkania. Rozumiem, że jest rozdarta pomiędzy sercem a rozsądkiem, ale... Sama już nie wiem. Barry też coś kombinuje. Niby powiedział, że odpowie na wszystkie pytania Meli, ale dopiero jutro. Kurcze, Mela chyba powinna zażądać od neigo tych odpowiedzi od razu, a nie iść z nim do łóżka. Tak, on dostał, czego chciał i się zmył. Spotkają się następnym razem, a on znów będzie miał wymówkę... Oczywiście mam nadzieję, że tak nie będzie :-)
    Rozdział jak zwykle - nic dodać, nic ująć: rewelacja!
    Pozdrawiam cieplutko, bo coś zimno się zrobiło :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem i tu :)

    Kurcze, mam jakieś dziwne przeczucie, że Barry wykorzysta Melę... Mam jednak nadzieję, że tego nie zrobi... Ale kto go tam wie...

    Czekam na nowy rozdział.

    Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Co tak krótko? Zdecydowanie za krótko!
    Co do rozdziału.. Miałam nadzieje, że Mela w końcu przejrzała na oczy, a tu nic! Barry robi z nią, co tylko chce! Nie podoba mi się to..
    Czekam na nowość :)

    OdpowiedzUsuń
  9. No konsekwentna to Mela nie jest. Chciała z nim zerwać, a wylądowała z nim w łóżku. Ale może było to potrzebne? Może dzięki temu coś zrozumie? Tyle tylko, że teraz naprawdę stała się jego kochanką. Teraz naprawdę skrzywdziła Debbie, chociaż jeszcze pozostaje nieświadoma. Udźwignie ten ciężar?

    OdpowiedzUsuń